Komedia, która zachwyciła
   

Gdyby ktoś pół roku temu powiedział mi, że dobrych komedii już nie robią, musiałbym ze smutkiem przytaknąć. Ze świecą szukać filmu komediowego, który nie jest o poimprezowym kacu lub o amerykańskiej szarlotce. Na ekranach królują odgrzewane kotlety i to nie tylko jeśli chodzi o rodzime kino. Ale tak by było pół roku temu. Wtedy powiedziałbym, że komedie są robione dla szerszego grona odbiorców, a ci mają często problemy z bardziej wysublimowanym humorem. Widzom nie chce się doszukiwać drugiego dna, alegorii i podtekstów (chyba, że dotyczą stosunków seksualnych). Tak bym powiedział pół roku temu. Ale dzisiaj odparłbym coś innego. Dzisiaj na stwierdzenie kinomaniaka iż "Dobrych komedii już nie robią." odpowiedziałbym, że chyba nie widział "Nietykalnych".

Driss i Philippe są specyficzną parą. Pierwszy z nich właśnie wyszedł z więzienia i szuka pracy. Właściwie, to szuka zasiłku dla bezrobotnych, a żeby go znaleźć musi udowodnić, że do ewentualnej pracy go nie przyjęli. W poszukiwaniach trafia do tego drugiego - milionera, filantropa, znawcy muzyki klasycznej i konesera sztuki, sparaliżowanego od szyi w dół i niezdolnego do samodzielnego zawiązania buta. Gdy jeden ze skupieniem wsłuchiwał się w kolejne symfonie Beethovena, drugi skakał do muzyki Cool Gangs. Gdy jeden kupował w galerii sztuki nowoczesnej obraz w za pięć tysięcy euro, drugi kupował kebab. Za pięć euro. Gdy oboje się poznają, chyba na przekór całemu światu zostają nie tylko opiekunem i opieki wymagającym, ale, co najważniejsze, najlepszymi przyjaciółmi. Oboje stają się nietykalni.

Komizm w filmie objawia się głównie w dialogach. Driss bez ogródek komentuje otaczające go nowe środowisko - środowisko Philippe'a. Jego bezpośredniość względem muzyki klasycznej, sztuki, dostojności i arystokratycznej maniery nie pozostawia na Philippie suchej nitki. Jednak ten nie jest dłużny swemu opiekunowi i odbija ataki sarkazmem i ironią. Oboje bohaterów ogląda się z niewymowną satysfakcją i choć w filmie powtarzane są znane już żarty (np. niezrozumienie dla dzisiejszej sztuki) w przedstawieniu Drissa i Philippe'a nie doświadczymy nudy.  Gdy w filmie pojawia się scena, jak Driss rozmawia z mężczyzną, który notorycznie zastawia wyjazd z domu Philippe'a, i dosłownie wbija go w znak drogowy informujący o zakazie postojowym, śmiejemy się do rozpuku, choć takich scen było na pęczki.

"Nietykalni" to film przewrotny. Oto dwaj zupełnie różni od siebie ludzie zupełnie przypadkowo spotykają się i zaprzyjaźniają. Kontrast i całkowicie odmienne charaktery wspomagają się nawzajem. Ale to nie robi z tego filmu czegoś wyjątkowego, wszakże kontrast od zawsze był wykorzystywany w komediach. "Nietykalni" to dzieło wyjątkowe, ponieważ komediowa otoczka przykrywa tutaj obopólną tragedię - Driss dopiero wyszedł z więzienia, mieszka w małym mieszkaniu w niebezpiecznej dzielnicy, ma problemy rodzinne. Jego brat zadaje się z podejrzanymi ludźmi, jest drobnym przestępcą. Matka Drissa pracuje od rana do wieczora, by wyżywić wielodzietną rodzinę. Ledwo wiążą koniec z końcem. Z drugiej strony jest Phillippe - sparaliżowany od szyi w dół milioner, który wciąż cierpi po stracie swej ukochanej żony. Spotkanie, z pozoru nieznaczące, odmieni ich życie na zawsze. Philippe nauczy Drissa spokoju i dobrego wychowania oraz pokaże mu, co się liczy w życiu naprawdę. Driss natomiast pokaże Philippe'owi m.in. jak się obchodzić z własną córką i jak czerpać satysfakcję z codziennych rzeczy.

Najlepsze z filmów, to wcale nie wielkie widowiska, z setkami trailerów, tysiącami plakatów i opiniami znanych ludzi. Najlepsze filmy, takie, które zapamiętuje się na dłużej, to te, które ogląda się przypadkiem. Do których siada się znudzonym, których słucha się jednym uchem i ogląda jednym okiem. To te, które mimo to potrafią zainteresować i nie pozwalają odciągnąć się od ekranu. "Nietykalni" to właśnie taki film. Niepozorny, bez polotu i większej akcji. Brak tu znanych aktorów. A jednak czym dłużej się go ogląda, tym bardziej się o tym zapomina. Pomimo, iż jest to komedia, po końcowych napisach i przetarciu łez (nie tylko od śmiechu), warto zastanowić się nad prawdziwym przesłaniem filmu, tym spod komediowej otoczki. A może ta otoczka to prawdziwy sens życia i należy z niej korzystać niezależnie od tego, co przykrywa?

Mimo wszystko trzeba przyznać jedno - "Nietykalni" to film świetny. Łączy w sobie zarówno ciekawą i wzruszającą historię, z prostym, aczkolwiek bardzo dobrym humorem. Jest to lekkie i niewymagające kino, skierowane do szerszej grupy odbiorców. A co najważniejsze - jest to dowód dla innych, że komedia nie musi być tylko kupą utartych już żartów z podtekstem seksualnym. Dzisiejsza komedia może być historią, która wyciśnie z widzów zarówno łzy wzruszenia jak i śmiechu.

affrey
Poleć znajomemu
Imię i nazwisko nadawcy:
E-mail adresata:
Poleć
Link został wysłany
Newsletter
juliada mlodziez smiglo

Powered by mtCMS   •    Wszelkie prawa zastrzeżone   •    Projekt i wykonanie MTWeb