Jadąc rowerem przez Sudan można dotknąć kurzu unoszącego się nad pustynną drogą, a zarazem kurzu historii. O ile ten pierwszy ulega prawom grawitacji, ten drugi za nic nie chce opaść, bo konflikt wewnątrz kraju trwa, choć obecnie uważa się, że już dogorywa. To, co pozostało po przeszło 50 latach wojny: stare, porzucone czołgi czy spalone kościoły, będzie straszyć jeszcze długie lata. Zbyszek podróżował rowerem po Sudanie, uczestnicząc w akcji "Afryka Nowaka".
Północ Południe
Podziały między północą i południem Sudanu nakładają się na siebie i uzupełniają. Południową część tego kraju zamieszkują przede wszystkim czarnoskórzy Afrykanie, którzy oparli się chrystianizacji w VI wieku i pozostali przy swojej wierze do dziś. W późnym średniowieczu od północy teren dzisiejszego Sudanu najechali Arabowie. Wraz z nimi pojawił się tu i zakorzenił islam. Kolor skóry i religia staną się osią konfliktu między czarnoskórymi, chrześcijańskimi mieszkańcami południa, a arabską, muzułmańską północą. Brak wody i ogromna nędza będą dodatkowo eskalować konflikt.
Wojna wybuchła w 1955 r., zaraz po tym jak Sudan uwolnił się spod władzy kolonialnej Wielkiej Brytanii i Egiptu. Murzyńska ludność z południa, dyskryminowana w systemie państwowym proponowanym przez Arabów, domagała się wprowadzenia ustroju federalnego, dającego im większą niezależność polityczną i ekonomiczną. Szczególnie ważna była tu zmiana statusu islamu w państwie. Północ stanowczo odrzuciła te żądania, doszło więc do wybuchu walk sił rządowych z buntownikami. Do 1972 r. do władzy dochodzą i kolejno upadają dyktatorzy oraz powstają coraz to nowe, słabe rządy parlamentarne. Dopiero porozumienie przyznające południu autonomię da kilka lat spokoju.
Walki wybuchły ponownie w 1983 r., kiedy urzędujący prezydent Sudanu wprowadził szariat, by zwiększyć swoje poparcie na północy kraju oraz ograniczył niezależność autonomicznego południa, po tym, jak odkryto w tym rejonie złoża ropy naftowej. W opozycji powstaje główna siła rebeliancka, czyli Armia Wyzwolenia Sudanu. Druga wojna sudańska, została uznana, za jedną z najbardziej śmiercionośnych dla cywilów od czasów II Wojny Światowej.
W 1989r. doszło do puczu wojskowego, po którym władzę przejął dyktator Omara al-Baszira. Tym samym rządy nad Sudanem znalazły się w rękach islamskich fundamentalistów dla których walka z niewiernymi z południa to dżihad.
Oficjalnym zakończeniem drugiej wojny sudańskiej było porozumienie podpisane w 2005 r. Zgodnie z jego postanowieniami w 2011 r. ma się odbyć referendum, w którym zostanie podjęta decyzja o ewentualnym odłączeniu się południa od Sudanu i utworzeniu odrębnego państwa. Gdyby do tego nie doszło, mieszkańcy tych terenów mają otrzymać uczciwą reprezentację w rządzie. Nie można im też narzucać szariatu. Jednak porozumienie z Południem nie odnosiło się do kwestii krwawych walk w Darfurze [6].
Na Zachodzie bez zmian
W 2003 r. miał miejsce jeden z najbardziej krwawych epizodów wojny w Sudanie. Znowu poszło o dyskryminację - tym razem ludności niearabskiej mieszkającej w zachodniej prowincji Darfuru., która zażądała podobnych praw, jakie przyznano mieszkańcom południa. W efekcie rozpoczęły się walki rebeliantów ze wspieranymi przez rząd bandami dżandżawidów, oskarżanych o brutalne ataki na cywilów, a także o rabunki, liczne gwałty i masakry ludności. Życie mieszkańców Darfuru zamieniło się w koszmar. Równie niebezpiecznie było w wioskach jak i obozach dla uchodźców. Według relacji ofiar ataków dżandżawidów, miejscowa policja nie reagowała na przemoc w biały dzień na oczach świadków wobec ludności niearabskiej, ponieważ była po tej samej stronie, co bojówkarze [3].
Z powodu trwającego do dziś konfliktu w Darfurze, życie straciło około 300 tysięcy ludzi, a blisko 2,7 miliona mieszkańców prowincji stało się uchodźcami. [1] Ich ogromna fala wywołała destabilizację w sąsiadującym z Sudanem Czadzie [5]. Szacuje się, że około 250 tysięcy ludzi jest pozbawionych pomocy humanitarnej [4]. Jan Egeland, Zastępca Sekretarza Generalnego ONZ ds. Humanitarnych, nazwał Darfur największym kryzysem humanitarnym współczesnych czasów [2].
W 2009 roku Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania prezydenta Omara al-Baszira. Oskarżono go o inspirowanie lub o współodpowiedzialność za liczne zbrodnie: ludobójstwa, przeciwko ludzkości czy wojenne w południowym i zachodnim Sudanie.
Potrzeba wędki
Rządowe organizacje międzynarodowe okazują się bezradne wobec krwawej dyktatury. Jej kwestia wraca jak bumerang przy każdej większej masakrze ludności w Sudanie. W obliczu kryzysu humanitarnego sprawy wzięły w swoje ręce organizacje niosące pomoc. Robią to z różnym skutkiem.
ONZ stosuje starą, łatwą ale, na dłuższą metę, mało nieefektywną metodę pomagania, jaką jest dystrybucja żywności. Działania takie są zupełnie nieprzemyślanie, ponieważ ludzie otrzymujący za darmo jedzenie nie próbują wziąć odpowiedzialności za samych siebie. Nietrafiona pomoc niesie nowe, potencjalne zagrożenia dla jej odbiorców. Oczywiście takiej pomocy nigdy nie starczy dla wszystkich potrzebujących. Lepiej wypadają małe, ale konkretne projekty pomocy mniejszych organizacji. Często odpowiadają one na lokalne zapotrzebowania i są bardziej przemyślane. Wybudowany przez organizacje tartak staje się dla Saudyjczyków rodzajem wędki, dzięki której będą mogli łowić ryby, biorąc los w swoje ręce.
Podróżując po Sudanie Zbyszek leczył się z malarii w polskiej firmie budującej w Sudanie sieć komunikacyjną. Zatrzymał się także w siedzibie PAH-u. W 2009 roku w ramach Kampanii Wodnej PAH cztery firmy ufundowały w sumie 8 studni w południowym Sudanie (z czego cztery dzięki znanej akcji Cisowianki).
Budowanie studni ma strategiczne znaczenie. Dzięki nim, mieszkańcy wiosek nie muszą wędrować kilka razy dziennie przez kilkadziesiąt minut przez tereny półpustynne, by zdobyć wodę dla rodziny i gospodarstwa. Dzięki temu dzieci, zamiast chodzić po wodę, mogą pójść do szkoły.
Czasem docierają do nas informacje o napaściach na wolontariuszy organizacji humanitarnych, zabójstwach i porwaniach. Zbyszek radzi podchodzić do tego typu rewelacji z dystansem. Uważa, że tych ataków "nie jest więcej, niż na turystów w Kenii". Jednak wśród działaczy niektórych organizacji zapanowała swoista psychoza. I tak na przykład przedstawiciele ONZ poruszają się po Sudanie wyłącznie z obstawą. Zbyszek i jego trzej przyjaciele, chociaż nie mieli żadnej obstawy, czuli się bezpiecznie.
Zagrożeniem dla osób podróżujących po Sudanie mogą być pijani policjanci z karabinami w ręku. Generalnie w tym kraju broń można spotkać wszędzie, bo posiada ją i nosi każdy, kto tylko może. Państwem rządzi policja i wywiad. Nawet czteroosobowa grupka nieszkodliwych "wariatów" jadących na rowerach przez Sudan (po wypełnieniu ogromu zaświadczeń, oświadczeń, deklaracji, zdobyciu pozwoleń itd.) była śledzona przez służby bezpieczeństwa.
Przyszłość Sudanu Zbyszek widzi raczej w czarnych brawach. Uważa, że podczas referendum w 2011r. znowu mogą paść strzały. Jednak ciągła destabilizacja Darfuru jest na rękę prezydentowi Omarowi al-Baszirowi, bo utrudnia to odłączenie się Południa od Sudanu.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
[1] Ośrodek informacji ONZ w Warszawie: Sudan (pol.). [dostęp 18 lipca 2008].
[2] Maciej Konarski: Darfurskie iluzje (pol.). [dostęp 25 lutego 2010].
[3] Amnesty International Polska: Świadectwa uchodźców wewnętrznych
[4] "Sudan: Dżandżawidzi w Darfurze wspierani są przez rząd" mar,PAP, "Gazeta Wyborcza" 2007-04-16
[5] "Darfur - kronika wynegocjowanego ludobójstwa" Gérard Punier (tłum. Magdalena Kowalska )"Le Monde Diplomatique"
[6] Maciej Konarski: Najdłuższy konflikt w Afryce zmierza ku końcowi. afryka24.pl, 2005-01-09. [dostęp 2009-06-05].
Warsztaty dziennikarsko-edukacyjne Kierunek: GLOBALNE POŁUDNIE . Projekt jest współfinansowany w ramach programu polskiej pomocy zagranicznej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP w 2010roku
Źródło fot.- Wikipedia
Anna Mazur