Krzyk salcesonowych emocji
   

Płaciłem ostatnio za szynkę. Wam też pewnie się to zdarza. Być może płacicie również za inne artykuły sklepowe, bądź też wynosicie je pod paznokciami. Jednak za szynkę trzeba zapłacić. Choćby dlatego, że szynki nie bierzesz ot tak po prostu z półki, tylko musisz o nią poprosić panią z wąsem, która znudzona stoi za ladą. A gdy już poprosisz o szynkę, bądź nie daj Boże o ser żółty, cały sklep rychło wie o twoim wyborze. Składa się na to fakt, że owa pani z wąsem, często jest przygłucha i nie robi jej różnicy fakt czy właśnie poprosiłeś o "edamski" czy może o "polędwicę sopocką z indyka lux". Po drugie, nawet w przypadku sprawnych uszu, pani z wąsem, która z równym skutkiem może nazywać się nazywać Andrzej, weźmie do ręki złą szynkę, a ty, tkwiąc w przekonaniu że nie dosłyszała nazwy, będziesz krzyczeć, że to nie ta, oraz że chciałeś salceson. Można zatem dojść do wniosku, że sklepy spożywcze zatrudniają na stanowisku sprzedawcy mięsa osoby niepełnosprawne, a dokładniej osoby półślepe lub półgłuche. Właściwie nie zwracałem na to nigdy większej uwagi, gdyż dla mnie nie ważne jest, czy Andrzej jest niepełnosprawny, byleby jakimś sposobem odnajdował ten cholerny salceson. Powiem więcej, Andrzej mogłaby być dla mnie nawet ekologiem, mogłaby nawet głosować na PiS lub wierzyć w to, że kosmici są wśród nas. Mam to w głębokim poważaniu, dopóki mogę dostać wybrany produkt.

A propos szynki. Nie wiem czy ktoś to zauważył, ale szynki dzielimy na te "dobre" i te "złe". Nie jest to nic dziwnego. Jednak te zasady podziału są dosyć dziwne. Otóż ocena szynki zależy od jej wyceny. Gdy mama prosi, abym kupił dwadzieścia deko "dobrej szynki" to wiem, że nie mam prawa kupić żadnej szynki, kosztującej poniżej 20zł/kg. Niezależnie od smaku tego produktu, który notabene po piętnastu próbach skroił i podał mi Andrzej, mam świadomość, że dokonałem zakupu tej dobrej, jedynie słusznej szynki. Oczywiście mam świadomość, że ciężko znaleźć szynkę za 10zł/kg, która byłaby smaczna. Jednak istnieją takie ze 17 lub 18zł/kg, które są smaczne, ale jeszcze nie są "dobrymi". Odnoszę wrażenie, że gdybym wrócił do domu z dwudziestoma dekagramami szynki z niższych sfer, to niezależnie od jej smaku, zostałbym wyrzucony z domu, a moje nagie fotki zostałyby rozesłane do rumuńskich alfonsów męskich prostytutek. Dlatego jeżeli już mam szynkę w domu, to mam ją z gatunku tych burżujskich. Często je ją mój kot.

Tak z innej beczki, to trochę boli mnie gardło, ale ja wiem, że to wcale nie jest zwykły ból gardła. Prawdopodobnie jest to wirus ebola, który znajdował się w moim dzisiejszym filecie z kurczaka. Jutro zatem prawdopodobnie zapadnę w śpiączkę, tak głęboką, że nie powstydziłaby się jej ta Szwedka, której ego chciało mieć większe piersi i zasnęła. Z medycznego punktu widzenia, będziecie mogli wyciąć mi narządy i sprzedać je na eBayu. Z praktycznego punktu widzenia, średnio wam się to opłaci, gdyż za kilka dni, sam zwrócę swoją wątrobę na światło dzienne. Mam tylko nadzieję, że będzie tam ktoś stał z reklamówką, aby złapać wątrobę i oddać ją na jakieś cele antyfeministyczne lub anty-ekologiczne. A reklamówkę możecie nabyć, podczas kupowania szynki, która mogła zostać zrobiona z krowy, która to wydziela mnóstwo gazów cieplarnianych. Zwiększając popyt na taką szynkę, zwiększycie ilość krów i jeszcze bardziej zdenerwujecie ekologów. Powodzenia!


Maciek Bartnik
X LO
Poleć znajomemu
Imię i nazwisko nadawcy:
E-mail adresata:
Poleć
Link został wysłany
Newsletter
juliada mlodziez smiglo

Powered by mtCMS   •    Wszelkie prawa zastrzeżone   •    Projekt i wykonanie MTWeb