Wernisaż obrazów małżeństwa malarzy Marioli Jaśko i Mariusza Krawczyka w Galerii Jana Siuty przy ulicy Sławkowskiej 14 (15 kwietnia b.r.) zgromadził znajomych i tych, którzy są miłośnikami sztuki nowoczesnej. Pokazano tu również kilka rysunków ich dziesięcioletniego syna - Mateusza. Wystawę można było oglądać do 6. maja. Jako że sztuka tych artystów dopuszcza każdą interpretację, gorąco polecam wyprawę w krainę abstrakcji.
Mariloa Jaśko, Wieża Babel, 2010
Wywiad z Mariolą Jaśko, malarką i jedną z autorek wystawy:
Kiedy postanowiłaś, że będziesz malarką?
To zaczęło się w przedszkolu. Odkąd pamiętam, miałam potrzebę rysowania. Pierwszym krokiem w tę stronę była chęć dostania się do liceum plastycznego. Wtedy uzmysłowiłam sobie, że mogę się nie dostać. Kiedy mnie przyjęto, byłam utwierdzona w przekonaniu, że jestem na swojej drodze. Później kolejny etap - Akademia Sztuk Pięknych. Wielu ludzi chce się tam kształcić, jednak wielu z nich się nie dostaje. Mnie się udało za pierwszym razem.
Czym jest dla Ciebie sztuka?
Częścią życia, inspiracją, siłą, punktem odniesienia - dlatego że to jest najszlachetniejsza rzecz, którą ludzie po sobie zostawiają. Sztuka jest świadectwem minionego czasu, ale też tego, co w człowieku jest najlepsze.
Skąd czerpiesz inspiracje?
Przede wszystkim z dawnej sztuki. Najbliższa jest mi epoka późnego renesansu. Twórczość współczesna też ma w sobie dużo energii, wolności którą jest, bo nie ma już żadnych hamulców, żadnych ograniczeń - ani medialnych, ani intelektualnych. W sztuce dawnej odnajduję ponadczasowe piękno, harmonię, mądrość i wiele ukrytych znaczeń, które próbuję odczytywać.
Ile trwa przygotowanie prac na taką wystawę?
To zależy od tego, jak duże jest pomieszczenie. Tutaj zmieściło się sześć obrazów. By przygotować kilka, ale dużych prac, trzeba około roku pracy.
Czy któreś obrazy są dla Ciebie szczególnie ważne, jesteś z nimi związana emocjonalnie?
Tak, na pewno ten największy - Wieża Babel". On jest inny od wcześniejszych obrazów, jest bardzo surrealistyczny w swojej formie. Poprzednie miały w sobie więcej materii, abstrakcji, jakiejś niedopowiedzianej przestrzeni. Natomiast ten obraz jest wyraziście, przedmiotowo symboliczny i w tym względzie on jest nowym doświadczeniem dla mnie przez swoją symbolikę i surrealistyczną formę, połączenie monumentalnej architektury i czaszek. Jest to bliskie mi przesłanie, żeby coś powstało, musi coś zginąć, budujemy na destrukcji. Nie ma budowania bez destrukcji i to jest wpisane w materię i w naturę ludzką, więc chyba taka jest prawda o nas i o wszechświecie (w końcu gwiazdy też umierają).
Czy miewasz lepsze i gorsze dni w swojej pracy artystycznej?
Oczywiście, jak każdy. Są dni, kiedy nie chce się malować, kiedy nie ma weny. Na tym to polega, że każdy profesjonalny artysta musi pracować nie tylko wtedy, kiedy ma na to ochotę, kiedy energia z niego bucha. Pracuje się również wtedy, gdy naprawdę się nie chce, albo - kiedy nie ma się nawet pomysłu. Praca twórcza jest ciągłym zmaganiem, ale ten trud bywa owocny.
Czy zaczynając malować obraz, wiesz, jak będzie on wyglądał na końcu, czy w trakcie zmienia się koncepcja?
Nie wiem. Mam zarys kompozycji, zaczynam, ale rozwija się to czasem w zupełnie innym kierunku.
na zdjęciu: Mariola Jaśko, The Mask V, olej/płótno, 2005
Emilia BiegańskaPodławek