Przed Empikem w Krakowie do latarnii przywiązany jest rower. Stoi sobie grzecznie, a przechodnie idą, tylko niektórzy spojrzą na niego i się uśmiechną. Bo to nie jest taki zwykły rower. Nie ma normalnego siodełka, nie jeździ... cały owinięty jest włóczką. Sprawia, że na Rynku zrobiło się troszkę barwniej. A poza tym to wyraz nowej mody w street arcie.
Kiedyś nasze babcie robiły na drutach lub szydełkowały, może i nasze mamy też kiedyś próbowały... Zazwyczaj były to sweterki, szaliczki, czapeczki. Przyszło nowe pokolenie i nowy pomysł na to jak wykorzystać włóczkę, która zalega w szafie. Szydełkować można zawsze i wszędzie, a przy okazji owijać włóczką elementy miejskiego życia, takie jak choćby ławki, pnie drzew, słupy czy latarnie. Niby niewielki element, a może sprawić, że szare przedmioty nabiorą życia i kolorów.
W sztuce takie robótki nazywane są „yarn bombing" (od angielskiego yarn, czyli włókno, przędza) lub „guerilla knitting" (ang. „knit" - robić na drutach). Często porównywane są z grafficiarstwem, ale niewiele ma to z nim wspólnego. Zamiast farb, kredy, czy sprejów używa się włóczki. Nie potrzebna jest ani ściana ani talent do rysunku, wystarczy tylko poznać technikę szydełkowania. „Kołderkę" na latarnię, słup, czy cokolwiek innego, łatwo można ściągnąć, nie trzeba odnawiać ani remontować budynku. Jednakże mimo tego, że „yarnstorms", czyli efekty szydełkowania, nie działają na niekorzyść wyglądu miasta, to wciąż uznawane są za nielegalne. Twórcom to nie przeszkadza i dalej kolorują włóczkami ulice. Jak mówi Olek - Polka i artystka, która ukrywa się pod pseudonimem męskim, knittgrafficiarka, której prace wystawiane są w muzeach: - Ulica jest poszerzeniem galerii.
Rozpoczęło się niewinnie. W 2007 r. Magda Sayeg owinęła włóczką klamki przy wejściu do swojego butiku w Houston, w Teksasie. Ta idea rozniosła się na cały świat. Knitgrafficiarze działają już prawie na całym globie. W Sztokholmie pomnik Karola XIII nosi wełniany krawat, w Mexico City spotkać można autobus opleciony włóczką. Guerilla knitting zawitał też już do Paryża, Mediolanu, Wenecji, Kolonii, Syndey. Teraz jest też w Krakowie oraz we wszystkich miejscach, gdzie jest internet i ludzie, którzy czują w sobie artystę.
Popularność tego rodzaju sztuki przyniosła też nowe święto w naszym kalendarzu. W tym roku po raz pierwszy obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Yarnbombingu. Święto wymyślone przez Joann Matvichuk z Kanady ma pokazywać yarn bombers jako grupę. Tego samego dnia wszyscy, którzy szydełkują powinni coś nowego zrobić i pokazać to światu. Jak mówi jedna z knitgrafficiarek: - To cudowne widzieć ludzi, którzy zwalniają i patrzą na to co robimy lub zatrzymują się i przechadzają wokół drzewa uśmiechając się.
zdjęcie: K.Jasińska