Najdroższy hotel, najwyższy budynek, największe centrum handlowe na świecie, najekskluzywniejszy hotel w kształcie żagla, stok narciarski w hipermarkecie, w Carrefourze złoto tuż obok chleba. Jednym słowem - miejsce jak z bajki czyli czar arabskiej nocy
Pod koniec czerwca nie wiedziałam co będę robiła w wakacje. Miałam propozycję wyjazdu do Turcji, ale nie pociągała mnie ona. Zwiedziłam już Rzym, byłam na Akropolu. Najwidoczniej Europa stała się dla mnie za mała. Zaczęłam szukać w Internecie, przeglądałam strony jednego z dużych biur podróży. Jamajka, Fidżi, Kuba. Fajnie, zapamiętam i pojadę jak wygram szóstkę w lotka. Zaczęłam klikać na przypadkowe oferty i trafiłam na Zjednoczone Emiraty Arabskie. Nie spodziewałam się niczego niezwykłego, ale z nudów zaczęłam czytać. Efekt pozytywnie mnie zaskoczył. Dwa tygodnie, taniej i egzotyczniej niż w Turcji. Trzeba jeszcze tylko przedstawić pomysł mamie, parę razy zadzwonić, pobiegać trochę po mieście i za miesiąc wylot z Warszawy.
czy wyglądam na terrorystkę?
Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Pobudka o 6.30, żeby zdążyć na pociąg o 8.50. W pociągu dopadła nas wiadomość o przesunięciu lotu na wieczór. Więc w prezencie dostałam darmowe zwiedzanie stolicy i dokładne zapoznanie się ze strefą wolnocłową na Okęciu. Wreszcie około 20.00 samolot wystartował. Wylądowałyśmy po sześciu godzinach lotu, o 4.00 miejscowego czasu. Byłam zmęczona, marzyłam tylko o wybraniu łóżka w pokoju hotelowym. Ale kiedy człowiek czegoś bardzo chce, to niekoniecznie to otrzymuje. Przeszłyśmy już przez wszystkie kontrole, łącznie ze skanowaniem oka. Dopiero na samym końcu okazało się, że ktoś pomylił się w wypisywaniu wizy mojej mamy i odmłodził ją o 20 lat. Normalnie kobieta powinna się cieszyć z takiej pomyłki, ale nie w momencie, kiedy okazuje się, że przez to nie wolno jej opuścić lotniska. Znów czekał nas dłuższy pobyt w strefie wolnocłowej. Na szczęście nie byłyśmy same: 11 osób z naszej wycieczki w ogóle nie dostało wiz w Polsce, a bez tego rzekomo nie miały prawa nawet wsiąść na pokład samolotu. Musieliśmy czekać do 9.00, aż otworzą wszystkie urzędy. Pozostało tylko spać i czekać, aż Arab, który miał się nami opiekować na lotnisku, załatwi wizy. Nie pospałam jednak zbyt długo. Obudzili mnie wojskowi i służby celne, którzy chcieli aresztować nas, jako holenderskich terrorystów. Odeszli dopiero, kiedy wykrzyczeliśmy: „Poland, not Holland!". Około 12.00 przyszedł w końcu nasz opiekun. Okazało się, że załatwienie wizy dla mojej mamy to kwestia pięciu minut. Wystarczyło podejść do okienka, w którym wydawano wizy pracownicze dla Palestyńczyków, wytłumaczyć całą sprawę i wydrukować nową wizę. Ale dla mnie najważniejsze było, że po 26 godzinach bez snu mogłam się wreszcie położyć.
dwa tygodnie w raju
Rehabilitując się za przygodę na lotnisku, biuro podróży zaprosiło nas do hotelu o podwyższonym standardzie. Mieszkałyśmy w emiracie Szardża około 20 kilometrów od Dubaju. Emiraty rozkochały mnie w sobie od pierwszego wejrzenia. Gdzie indziej wychodząc rano na balkon oglądać można flotę marynarkiwojennej Iranu? Każdy emirat jest inny niż pozostałe. W Szardży bardzo przestrzegają zasad Koranu. Tak więc widok kobiety w czadorze nie jest niczym niezwykłym. To właśnie tam można najlepiej poznać prawdziwą kulturę islamu. Z kolei emirat Abu Zabi wprost ocieka zielenią, ponieważ tamtejszy szejk kocha przyrodę. W przyszłości w Emiratach ma powstać olbrzymi park, w którym zgromadzone zostaną zwierzęta ze wszystkich krajów świata: pingwiny z Antarktydy, kangury z Australii, a może i gołębie z krakowskiego rynku? Jednak miłość do luksusu i przepychu najlepiej widać w Dubaju. Szejk Muhammad ibn Raszid al-Maktum chce, żeby w jego emiracie wszystko było naj. I stąd właśnie największe centrum handlowe - Kaspersky - dziesięciopiętrowy budynek, w którym można znaleźć sklepy wszystkich największych projektantów świata. Za to w Mall of the Emirates znajduje się Ski Dubai. Stok narciarski, lodowa restauracja i temperatura -3 stopnie Celsjusza przy około 50 stopniach powyżej zera na zewnątrz! I pomyśleć, że u nas w hipermarketach są tylko kina.
hotele ze złota
W Dubaju znajduje się też najdroższy hotel świata w kształcie żagla. Burj al-Arab (po polsku Wieża Arabów) w pełni zasługuje na pięć gwiazdek i tytuł luksusowego. Wśród 24-karatowego złota już od wejścia witana świeżymi daktylami i perfumami czułam się jak księżniczka. Nawet hotelowe toalety pełne są przepychu. Polakom żal było wytrzeć ręce frottowym ręcznikiem, a potem wyrzucić go do kosza na śmieci. A cena? W polskich biurach podróży można wynająć jeden z mniejszych apartamentów już od 20 tys. zł za tydzień od osoby. Małżeństwo z naszego turnusu wzięło apartament na dobę. Za 1300 dolarów od osoby mieli śniadanie i do dyspozycji dwa piętra z pokojem dziennym, sypialnią, łazienką i pokojem kąpielowym. A to przecież nic. Za symboliczną dopłatę można mieć własnego kucharza i szofera. Osobisty lokaj jest w standardowym wyposażeniu. Poza tym Burj al-Arab posiada siedem białych rollce roysów, które odwożą gości z i na lotnisko, trzy żaglówki, helikopter i łódź podwodną. Jednak tytuł najbardziej luksusowego hotelu odebrał mu w 2005 r. Hotel Emirates Palace wybudowany w Abu Zabi.
Nowy Jork na pustyni
Jadąc taksówką przez Dubaj, czułam się jakbym zwiedzała Nowy Jork. Wszechobecne drapacze chmur, metal i szkło sprawiły, że czułam się jeszcze mniejsza niż jestem w rzeczywistości. To w Dubaju znajdować się będzie najwyższy budynek świata Burj Dubai. Obecnie ma ponad 700 metrów wysokości. Oficjalnie docelowa wysokość trzymana jest w tajemnicy. Mówi się, że ma to być 850 metrów, jednak z możliwością dobudowania kolejnych pięter w każdej chwili. Wszystko pnie się jak najwyżej w górę i przypomina Manhattan, tyle że na Bliskim Wchodzie. Jeszcze parę lat i miasto będzie zupełnie nie do poznania. Jedynie od czasu do czasu wśród tych wszystkich kolosów można zobaczyć małe, tradycyjne meczety.
Arab na męża najlepszy? W Emiratach najbardziej zafascynowali mnie ludzie. W końcu nie każdy Arab myśli o tym, który samolot porwać i w który budynek wlecieć. Mieszkańcy byli niesamowicie mili i chętni do pomocy. Można było pogadać i pożartować na każdy temat. Swoją drogą, może to właśnie Arab jest najlepszym kandydatem na męża? W tamtej kulturze to właśnie mężczyźni zajmują się dziećmi. Pchają wózki i bawią się razem z maluchami na plaży i w basenie. Arabki nie mogą podważać autorytetu męża, ale tylko przy obcych. W domu to one rządzą twardą ręką. A warto też dodać, że szejk Abu Zabi w prezencie ślubnym daje każdej młodej parze posiadłość i równowartość około 20 tysięcy złotych.
marznę przy 15 stopniach
Przywiozłam wiele pamiątek. Między innymi arabskie perfumy, sziszę i wiele, wiele więcej. Myślałam, że to dużo dopóki nie zobaczyłam, że Rosjanie z naszego hotelu wracają z 42-calowym telewizorem plazmowym. No tak, tanie złoto i elektronika. Ja przynajmniej nie miałam problemów z dotaszczeniem bagaży na lotnisko. Przykro było tylko wsiadać do samolotu w Szardży przy 50 stopniach Celsjusza, a potem wysiadać w Warszawie i marznąć przy 15. Nawiązałam wiele nowych znajomości. Handlarze na Blue Souk (takie nasze Sukiennice) kojarzyli mnie i z daleka zapraszali do handlowania. Z Arabem z lotniska prawie się zaprzyjaźniłam. Teraz zostały mi zdjęcia, pamiątki, wspomnienia i tęsknota za wysokimi temperaturami. Zwłaszcza w zimne, listopadowe wieczory. Ale jeszcze kiedyś tam wrócę.
Jola KuśŚmigło