Zacznijmy od początku...
Taniec towarzyski dzięki różnorodności kroków, choreografii jest bardzo trudną dziedziną sportu. Do tego dochodzą uczucia, które powinny być przekazywane przez tańczące osoby. Na turniejach tanecznych, para, która nie oddaje emocji związanych z danym tańcem często jest z góry przekreślana i odpada z rywalizacji.
Jak to jest z tymi uczuciami?
Każdy z dziesięciu tańców towarzyskich ma inny charakter, budzi odmienne uczucia. Najbardziej charakterystycznymi są: rumba, pasodoble i tango.
-Rumba(taniec latynoamerykański) jest nazywana także tańcem namiętności, w którym partnerka powinna emanować seksapilem i po przez to, uwodzić mężczyznę.
-Tango(taniec standardowy) jest to, gra dwóch kochanków: kobiety i mężczyzny, którzy w jednej chwili mają ataki złości, a chwilę później ognistej miłości.
-Pasodoble(taniec latynoamerykański) jest „walką" pomiędzy bykiem, (czyli kobietą), a partnerem, który wciela się w rolę torreadora. Ostatecznie ten „pojedynek" wygrywa mężczyzna.
Czy ze wspólnego tańca może zrodzić się romans lub coś poważniejszego?
Oczywiście, że tak i jest to, zjawisko bardzo popularne w świecie tancerzy. Nie ma się czemu dziwić. Osoby, które chcą rzeczywiście odnosić sukcesy w tańcu towarzyskim na sali treningowej spędzają dziennie po kilka godzin. I już z samego faktu przebywania ze sobą tyle godzin zazwyczaj zawiązuje się pomiędzy nimi przyjaźń. A jeszcze te uczucia, które „unoszą się w powietrzu" podczas prób, mogą doprowadzić do czegoś poważniejszego. Ciężko jest, to opisać po przez słowa, trzeba, to po prostu poczuć. Taniec przyczynia się do tego, że wiele par tanecznych zostaje parami w życiu prywatnym.
Taneczne wspomnienia...
Moja przygoda z tańcem towarzyskim zaczęła się już w przedszkolu, później nadal trwała w szkole podstawowej. Ale to, była tylko i wyłącznie zabawa, dobre zajęcie dla zabicia wolnego czasu. Tak naprawdę wszystko rozpoczęło się w pierwszej klasie gimnazjum, kiedy trafiłam do bardzo dobrego klubu tanecznego. Przez kilka miesięcy szukałam partnera, który pasowałby do mnie wzrostem, charakterem itp.... I pewnego dnia zjawił się Nikodem, z którym przez kilka treningów próbowałam się „zgrać". Dobrze nam się tańczyło, więc postanowiliśmy, że razem rozpoczniemy naszą „karierę taneczną". Na początku trudno nam było się dopasować pod względem tanecznym, chodziło głównie o dawne przyzwyczajenia do innych partnerów. Ale jakoś sobie z tym poradziliśmy. Poza tym w tańcu towarzyskim powinien prowadzić mężczyzna, lecz u nas bywało różnie, ponieważ nie należę do osób, które chętnie ulegają innym. Treningi pięć razy tygodniu, średnio po dwie godziny, w dodatku zmęczenie po dniu spędzonym w szkole często przyczyniały się do kłótni między nami. Nie było jednak, aż tak źle, mieliśmy obok siebie wielu życzliwych ludzi(cierpliwi rodzice, starsze rodzeństwo, znajomi), którzy dużo z nami rozmawiali i tłumaczyli, że trudny okres minie. I stało się rzeczywiście tak jak mówili. Wspólne treningi zaczęły sprawiać nam ogromną przyjemność. Wzięliśmy się ostro do pracy, a to z kolei w niedługim czasie zaowocowało wysokimi miejscami na turniejach. Z kolei sukcesy motywowały nas do jeszcze większego wkładu w to, co robimy. Rzeczywiście w pełni wyrażaliśmy emocje w naszym tańcu i dzięki temu zawiązała się pomiędzy nami przyjaźń. Teraz, kiedy już oboje nie tańczymy brakuje nam czasu spędzanego na sali treningowej. Jednak kontakt pomiędzy nami nie urwał się i widujemy się od czasu do czasu.
Angelika Wielgus
Śmigło