Pięć swetrów za piatkę?
   

Nie ma co się łudzić. Będzie coraz zimniej. Nie ominą nas grube płaszcze i kurtki ani zrzędzenie mamy przed wyjściem z domu: „Załóż czapkę!" Kasy w portfelu niewiele. Zostało ostatnie 5 złotych. Czy jesteśmy w stanie wzbogacić naszą szafę o 5 swetrów za tę sumę? Owszem, ale trzeba być cierpliwym!

Przypadłość - lumpeksoholizm; cel - 5 swetrów za 5 zł; wiara, że to możliwe - u moich znajomych raczej nie występuje. Kupić za tę kwotę wyblakły, sprany t-shirt z niewyraźnymi już napisami i kilkoma niewielkimi dziurami, to nie wyczyn. Sprawa jest prosta. Ów ciuszek służył będzie jako ściereczka do konserwacji powierzchni płaskich, a prościej - szmata do podłogi. Ze swetrami pojawia się problem, bo są cięższe, a waga w czasie wyceny wariuje. Przecież nie kupimy takiego, co to sięgał nam będzie po żebra, a ocieplał tyle, co niesprawny kaloryfer.

Z second-handów najwięcej mam swetrów. O dziwo zawsze, kiedy szperam w koszach przepełnionych ubraniami, to właśnie one, ciepłe i niezawodne rwą mi się do rąk. Lubię te z pieskami, te z wełny i te o dziesięć rozmiarów za duże. Nawet jeśli nie jestem przekonana, idę mierzyć. Mam to szczęście, że ciucholand, do którego chodzę, najczęściej przepełniony jest okazjami. Co dwa tygodnie w piątek znajduję kilka cudeniek. Każde z kosza. Kosztują 1 zł za sztukę.

Cierpliwość popłaca. Często czekam na ten magiczny piątek z nadzieją, że niesprzedane rzeczy z wieszaków trafią do pojemników. Ach, pamiętam, kiedyś polowałam na sweter chyba z pół roku! Jego początkowa cena - 36 zł była niedopuszczalna, ale spadła do 18 złotych, a potem sweter spadł... do kosza z towarem za złotówkę!

Osobiście nic nie mam do ludzi. Ludzie to fajne stworzenia. Jednak ten specyficzny gatunek lustruje mnie z każdej strony, kiedy wychodzę z ciucholandu z nowym swetrem, w czasie gdy na polu 30 stopni Celsjusza. Mam ochotę zapytać, czy to takie dziwne? Ale szybciej odpowiadam sobie sama - tak, to dziwne.

Moje ulubione sweterki, swetereńki za złotówkę to z pewnością żółty, ażurowy. Świetny na wczesną wiosnę pod kurtkę, jak i teraz. Drugi to gruby, śmieszny, wręcz zabytkowy przyjaciel z wyszytym rycerzem. Przylegający do ciała, a komfortowy. Wracając do piesków i spadania do kosza, to brązowy nabytek za złotówkę dopisuję do listy jako kolejny. Ostatnim swetrem jest ogromny, prosty cardigan o rozmiarze 50. Nie, nie jestem taka gruba! Dodaję pasek w talii i uzyskuję pożądany efekt „talii osy".

Pięć złotych, pięć różnych swetrów podkreślających naszą wyjątkowość i przebojowość. Czego chcieć więcej? Kolejnych 5 złotych.

Tekst i zdjęcia: Patrycja Gubała
Śmigło
Poleć znajomemu
Imię i nazwisko nadawcy:
E-mail adresata:
Poleć
Link został wysłany
Newsletter
juliada mlodziez smiglo

Powered by mtCMS   •    Wszelkie prawa zastrzeżone   •    Projekt i wykonanie MTWeb