Młodzieżowy clubbing
   

Masówka - co to?

Mamy po kilkanaście lat i zaczynamy traktować życie nocne jako element bycia nastolatkiem. Koncerty, spotkania z przyjaciółmi, domówki. Zdawać by się mogło, że kluby stoją dla nas otworem. Brakuje nam tylko jednego - przepustki. Nie zmieni tego dojrzały wygląd czy modny strój. Nie mamy dowodu osobistego.

Znaleziono jednak sposób na ominięcie tej wiekowej bariery - organizację tzw. masówek. Są to cykle imprez dla młodzieży, szeroko reklamowane w Internecie i na plakatach rozwieszanych w szkołach. Odbywają się zazwyczaj w takich dniach, aby nie kolidować z zajęciami ucznia - po tygodniu męczącej harówki - w piątki, na uczczenie weekendu - w soboty lub jako odpoczynek od sprzątania domu - przed świętami.

Masówkę łatwo rozpoznać - nazwa jest zawsze po angielsku i sugeruje, że uczestnictwo w niej przeznaczone jest tylko dla wybrańców (VIP!) i że czeka nas tam wyjątkowa, szalona zabawa.

Dla kogo?

Pierwotnie masówki przeznaczone były dla licealistów. Utarło się jednak, że wystarczy być uczniem szkoły średniej i... posiadać legitymację. Dokument jest ważny. Może należeć do rudej kuzynki kolegi brata, piątej wody po kisielu, ale ma być i potwierdzać, że uczestnik ma około 16 lat.  A na masówki chodzi się głównie dlatego, że... chodzą wszyscy. Zawsze trafi się ktoś z naszego liceum, znajomy z dawnych lat albo obiekt westchnień. A jak wszyscy, to wszyscy.

Co z tego wynika? Wielki, ogromny tłok. Masówka w końcu czemuś zawdzięcza swoją potoczną nazwę. Kolejki są wszędzie. Do wejścia do klubu, do szatni (która już od 22 rzeczy nie przyjmuje z braku miejsc), do baru, do WC. Limitu miejsc nie ma. Jest podobnie jak z jazdą autobusem w godzinach szczytu. Ile wejdzie, tyle pojedzie.

Kto na tym zarabia?

Wejściówki sprzedają uczniowie szkół średnich, a koszt biletu waha się w granicach 15-20zł. Czasami za wyższą kwotę można kupić sobie odrobinę przestrzeni i wynająć lożę. Co dostajemy w cenie klasycznego biletu? Nic. Za szatnię i napoje trzeba zapłacić samemu. Na co więc idą pieniądze, skoro za wejście na normalną imprezę płaci się okrągłe 0zł? Głownie na wynajem klubu, tak aby przypadkowe (czyt. dorosłe) osoby nie miały do niego wstępu. Reszta idzie do kieszeni organizatora oraz promotorów, którzy zarabiają kilka złotych na bilecie.

Dorosłe imprezy?

Masówki stylizowane są na typowe klubowe imprezy: z DJ-em, laserami i alkoholem.

Klub na takiej imprezie chce zarobić jak najwięcej. Porcję są więc mniejsze, używa się gorszych alkoholi, a ceny są kosmiczne. Przy tak ogromnej ilości gości, nie ma czasu na tworzenie dzieł sztuki barmańskiej, więc drinki nie zgadzają się z wysublimowanymi przepisami. Współgra to jednak z młodzieżową skłonnością do przesady, bo zawsze potem można powiedzieć ‘Wypiłem tyyyyle drinków i byłem taaaaki pijany!'. Niektórym po wydaniu całego kieszonkowego udaje się dojść do stanu nietrzeźwości. Ale tutaj młodzież nie ma taryfy ulgowej i traktuje się ją jak dorosłych. Pijani - za drzwi! Teoretycznie niepełnoletnim alkoholu się nie sprzedaje co nie znaczy, że się go nie da zdobyć. Zawsze znajdzie się ktoś starszy, kto wspomoże nas dowodem, a praktycznie wraz z rozwojem imprezy i pojawianiem się coraz większego tłumu, nikt go i tak sprawdzać nie będzie. Czasami, ale rzadko, wyraźnie odznacza się osoby poniżej 18 lat i ochroniarze pilnują, żeby trzymały się z dala od alkoholu. Ale taka impreza nie ma szans na powodzenie i na powtórkę.

O ile spożywanie alkoholu można jakoś opanować, to palenia papierosów już nie. Sale podziemnych klubów, to zawsze ściana dymu, więc zapach tytoniu to jeden z nieodłącznych symboli masówek.

Na imprezach poznaje się wiele nowych ludzi. Niestety niektórzy z nich clubbing kojarzą ze znanymi z amerykańskich filmów, różnie rozumianymi ‘przygodami na jedną noc'. Zdecydowanie najgorzej mają wprost rozrywane, ładne dziewczyny. Przeciwniczkom stania się jednonocną zabawką radzę pojawienie się na imprezie w grupie z osobami płci przeciwnej i w sytuacji awaryjnej rzucenie się przyjacielowi na szyję. Działa :).

Gratisy.

Aby przyciągnąć jak najwięcej uczestników, masówki proponują szereg atrakcji. Są imprezy tematyczne: walentynkowe, świąteczne, halloweenowe; często z konkursami i nagrodami za przebranie. Organizatorzy prześcigają się w  pomysłach. Były imprezy z czekoladową fontanną, malowaniem farbą po ciele (na wzór teledysku „I gotta felling" Black Eyed Peas), karaoke, a nawet piana party. Z każdej masówki można obejrzeć foto (a czasem też video) relację i mieć jakąś imprezową (oby nie kompromitującą) pamiątkę.

Decyzja.

Masówki to element życia towarzyskiego, moda, imprezowa powinność licealisty, a przy okazji sposób na zabawę bez demolowania niczyjego mieszkania na domówkach. To także pierwszy krok w klubowym życiu, przed potopem osiemnastek i studenckich szaleństw. Prawda jest jednak taka, że prawdziwi klubowicze masówkami gardzą. Kluby zgadzające się na taką współpracę tracą renomę, a młodzież w nich uczestnicząca, z powodu często niekulturalnego zachowania, szacunek u starszych w imprezowym stażu.

Mogę zdradzić, że jeśli zdobędziemy odrobinię odwagi do rozmowy z przypakowanymi ochroniarzami i urochomimy swoje zdolności przekonywania oraz opanujemy proszący wzrok kota ze „Shreka", da się wejść i na normalną imprezę. Wystarczy silna wola.

Masówek nie można ani potępiać ani gloryfikować. Najlepiej pójść osobiście i wyrobić sobie własne zdanie.

Katarzyna Płachta
Poleć znajomemu
Imię i nazwisko nadawcy:
E-mail adresata:
Poleć
Link został wysłany
Newsletter
juliada mlodziez smiglo

Powered by mtCMS   •    Wszelkie prawa zastrzeżone   •    Projekt i wykonanie MTWeb