Skarby z drugiej ręki
   

Nastolatkowie coraz częściej kupują w second-handach, a jeszcze niedawno sklepy z używaną odzieżą były synonimem obciachu.

Powszechnie wydaje się, że klientami lumpeksów są emeryci, niemający pieniędzy na kupowanie w markowych sklepach. Jednak od pewnego czasu to już tylko stereotyp. Normą stało się już, że w second-handach kupują młodzi ludzie, którzy szukają markowych ciuchów za niewielkie pieniądze.

Ciuch z duszą

Przyczyny, dla których nastolatkowie kupują w takich sklepach, są przeróżne. Jedni łapią się za głowę, że jedna wizyta w galerii rujnuje im budżet, innych namówi kolega czy koleżanka lub po prostu chcą nosić ubrania jedyne w swoim rodzaju. Bo ciucha, którego kupimy w lumpeksie, nie znajdziemy na pewno w markowym sklepie, w którym kupuje większość osób.
Najtrudniej przełamać uprzedzenie. Na pierwszą wizytę najlepiej wybrać „polecany" second-hand. Na początku możemy się nieco zawieść, bo żeby coś znaleźć, trzeba poświęcić sporo czasu. Nie wszystko widać na pierwszy rzut oka i trzeba trochę poszperać i poprzekładać. Rajdy po szmateksach są najbardziej opłacalne w dniu dostawy, chociaż kolejki potrafią przerazić. Ceny wahają się od kilku do kilkudziesięciu złotych za sukienki, buty itp. Niektóre rzeczy są wyceniane „na oko". Ustala je sprzedawca po obejrzeniu ubrania. W prawie każdym lumpeksie są rzeczy „na wagę" i wycenione. Te pierwsze są zazwyczaj bardziej znoszone i tańsze, co nie znaczy, że wśród nich nie można znaleźć niczego sensownego.

Sweter z Zary za 5 zł

W internecie znajdziemy mnóstwo forów na temat second-handów. Dziewczyny wymieniają się adresami, informują, kiedy są dostawy w poszczególnych sklepach i umawiają się na wspólne rajdy. Polowania w szmateksach stały się porównywalne do polowań w galeriach. Są one trudniejsze, jednak bardziej satysfakcjonujące, bo któż by się nie cieszył z upolowania sweterka z Zary za 5 zł. Jednak takie okazje nie zdarzają się codziennie. Takie „polowanie" jest też dość kłopotliwe, ponieważ ubrania rzadko są poukładane zgodnie z kolorem czy fasonem i trzeba je przeglądać wieszak po wieszaku. Cierpliwość to w przypadku tego zajęcia podstawa. Gdy już się wprawimy, buszowanie po sklepie nie będzie nam zajmowało wiele czasu. Na pierwszy rzut oka będziemy w stanie ocenić, co nam się podoba, a co nie. W dobrych lumpeksach każdy może znaleźć coś dla siebie, co jest ich niewątpliwą zaletą.

Koniec z obciachem

W ostatnich latach opinie o sklepach z używaną odzieżą uległy wielkiej zmianie. Przestają być one synonimem obciachu, dla wielu są miejscem, w którym można ubrać się ze smakiem. Nie każdego stać, żeby kupować ubrania w galeriach handlowych. Szukamy okazji, żeby ubrać się modnie i oryginalnie za niewielkie pieniądze. Nie trzeba się tego wstydzić. Ponadto każdy poszukuje swojego indywidualnego stylu i niekoniecznie musi podporządkowywać się trendom magazynów mody, które zmieniają się co sezon. Moda ewoluuje, ale szuka inspiracji z poprzednich dekad, co jeszcze bardziej zachęca nas do kupowania w lumpeksach. Są one kopalnią pomysłów na nowe stylizacje, z którymi z pewnością nie zetknęlibyście się na co dzień.

 

 

Rozmowa z Olą, miłośniczką second-handów

Lubisz kupować w lumpeksach. Skąd zainteresowanie tymi sklepami?

Pierwszy raz do second-handu zaprowadziła mnie moja babcia. Miałam wtedy może z 10, 11 lat. Widząc markowe rzeczy za tak niską cenę, zakochałam się w tym sposobie kupowania ubrań. Potem coraz częściej, najpierw z mamą, a potem sama, chodziłam tam na zakupy. Na początku kupowałam dużo, jak to teraz oceniam, tanich, spranych albo nie za dobrych rzeczy. Później, chodząc częściej, wiedziałam już, gdzie jest najfajniejszy towar, kiedy są dostawy i gdzie są przeceny. Nauczyłam się wybierać markowe ubrania w dobrym stanie.

Dużo młodych osób widujesz w lumpeksach?

Ich klienci to przede wszystkim starsze panie. Ale gdy już spotkasz tam młode osoby, to widać, że wyróżniają się stylem i „znają się na rzeczy".

A spotkałaś się z wyśmiewaniem ludzi, którzy kupują ubrania w ciucholandach?

Mnie osobiście z tego powodu nikt nie dokuczał, ale często słyszę, że jak się chce komuś dogryźć, to pojawiają się teksty w stylu „taaa... z ciucholandu to masz", czy coś takiego. Trochę mnie to wtedy boli, bo znam ludzi, którzy wyglądają beznadziejnie, a kupują w markowych sklepach, a także i osoby, które mają świetny styl, a ubierają się za grosze właśnie w szmateksach.

Jakie są twoje największe „zdobycze" i co czujesz, gdy taką „upolujesz"?

Jest naprawdę wiele takich rzeczy. Ale kilka najciekawszych to: spodnie Mustang - 6 zł, buty Nike - 12 zł, spodnie Levis - 1 zł, buty Converse - 1 zł, bluzy Adidasa - obie za ok. 4 zł. Gdy znajdę takie cudeńka, to czuję się przeszczęśliwa, bo wiem, że za takie ciuchy ludzie dają duże pieniądze, a ja mam je za grosze.

Ile czasu jesteś w stanie spędzić w jednym ciucholandzie i z kim tam chodzisz?

Jak mam czas, to potrafię spędzić nawet dwie i pół godziny, ale gdy jestem „przelotem", to wystarczy mi 15 minut i coś znajdę. Najchętniej chodzę sama, bo wtedy nikt nade mną nie „wisi" i nie mówi „chodźmy już" albo „Olka, tu nic nie ma". Ale znam osoby, które też lubią takie „wycieczki" i powiedzą mi, w czym wyglądam dobrze, a w czym nie powinnam się pokazywać.

Musisz się pewnie nieźle najeździć po Krakowie?

Czasami tak, ale rekompensują mi to kupione rzeczy.

A masz jakieś specjalne względy u pań sprzedawczyń?

U mnie na osiedlu panie już mnie znają. Przykładowo, jak czegoś szukam w sklepie, to zostawiam u nich za ladą swoje rzeczy, w których przyszłam, np. kurtka, torebka, żeby z tym nie chodzić. Czasami odkładają mi wypatrzone rzeczy, kiedy na przykład nie mam przy sobie pieniędzy.

A zauważyłaś jakieś zmiany w second-handach na przestrzeni tych lat?

Tak, są coraz lepsze rzeczy i coraz więcej ludzi zaczyna się tym interesować. Staje się to coraz popularniejsze i ludzie zaczynają się tym „jarać".

Angela Mazurczak
Poleć znajomemu
Imię i nazwisko nadawcy:
E-mail adresata:
Poleć
Link został wysłany
Newsletter
juliada mlodziez smiglo

Powered by mtCMS   •    Wszelkie prawa zastrzeżone   •    Projekt i wykonanie MTWeb