Piękny chłopcze, chłopcze młody,
Co tak wdzięcznie się uśmiechasz,
Nie brakuje ci urody
Więc na siebie ciągle zerkasz.
Ty, co prawisz komplementa
Przed obiadem, po obiedzie,
Nie potrzebna ci zachęta
Bo twój wzrok cię ku mnie wiedzie.
Ty pięknisiu, ty strojnisiu,
Co tak ładnie strzelasz oczkiem
Co cieplutkiś jak mój misiu
I miarowym chadzasz kroczkiem.
Wszystkie twoje miłe słówka
I zachęty i powaby
Lecą niby nocą sówka
Tam gdzie wzrok mój czeka rady.
Lecą szybko, lecą celnie,
Bo wprawiony jesteś w boju
Chociaż czasem strzelasz miernie
Nie ponosisz przy tym znoju.
Jak nie jedna turkaweczka
To za chwilę druga wpadnie,
Piękne oczy i usteczka
Te nie tylko ja mam, nie?
Do blondynki, do brunetki,
Rudą nie pogardzisz także
Bo wszak wszystkie te kobietki
Mają nazbyt kruche tarcze.
Zbroja cienka (lub w ogóle),
Jaką panny zwykły nosić
Nieodporna jest na bóle,
A o litość próżno prosić.
Ale po co tak brutalnie?
Zbyt okrutne moje słowa!
Wy bawicie się genialnie,
No bo jutro będzie nowa.
I te same żarty, pląsy
Wyuczone już na pamięć
I te same śmieszne dąsy,
Które mają nas omamić.
Nic nowego już pod niebem
Nie wymyśli twój ród męski
Jak miód miodem a chleb chlebem
Jest zawzięty na panieński.
Ty naukę szybko bierzesz
Z twoich ojców, z twoich dziadów
Jakie słabe są puklerze
I gdzie koniec jest zapędów.
Każda przecież białogłowa
Niepamiętna przestróg matki,
Rada słyszeć gładkie słowa
Nie szukając w nich pułapki.
O ty gadzie! Ty podlecu!
Który czynisz te postępki
Lepiej żebyś skończył w piecu
By ci usechł język giętki.
Żebyś skończył na ulicy
I o pomoc dla się wołał
Na nikogo nie mógł liczyć,
Niż tak marnie postępował.
Ja nie liczę na poprawę
Ma naiwność nie tak wielka
Tylko sobie puklerz sprawię
Żeby równa była walka.
Obojętność i pogarda
Odtąd będą moją bronią
Wnet zobaczysz jaka twarda
Jestem, gdy uderzę dłonią.
Katarzyna Jasińska