Zadumany siedzi, wieszcz, w miękkim szkarłacie,
nie zważając na ucztę w królewskiej komnacie.
Wino tam i słodycz – myśli – cenią ponad cnoty,
a taniec, śpiew i muzykę nad wszelkie przymioty.
To skupione spojrzenie, świadczy o mądrości,
a stoickość w postawie o codziennej stałości.
Błazeńskie atrybuty, stroje – są przykrywką,
która w samotności ulatuje szybko.
Złożone dłonie na podołku składa,
kompletną mu rozum, wizję podpowiada,
brakuje w niej zabaw, szczęścia i potęgi,
a w zamian są dane: niewole, mordęgi.
Lecz sługi swego błazna, Zygmunt, król nasz, słucha,
gdy szepce mu rady, jak auktor – do ucha.
Jak z amicusem, pośród zawiłości
starają się zadbać o los potomności.
I choć Hohenzollern panu hołdy składa,
to czai się w sercu Niemca, najczarniejsza zdrada.
I gdy dla Rzeczpospolitej przyjdą trudne lata,
to zbraknie Stańczyka, wiernego kamrata…
Obraz Jana Matejki "Stańczyk" z 1862 r.
Konrad Chlebda