Zapadłem się w otchłań nicości
sama do tego doprowadziłaś w przypływie swej chciwości
wierszokletą udanym nie jestem
w przypływie emocji mogę jednak każdym gestem
może nie gestem, lecz słowami tymi
chcę ci przekazać, że nie zastąpisz mnie innymi
znowu te myśli czarne me serce atakują
jadę na rower, niech czerwone krwinki się nim zajmują
stoję na szczycie wzgórza, me oczy wariują
wpinam się dobrze w platformy
chyba krążą nade mną orły
nie, to sępy
wyczuwają, że jestem nieogarnięty
bez strachu i chyba spięty
lecz znowu, jak zawsze tak na mnie to działa
adrenalina powoli dociera w najgłębsze miejsca mojego ciała
czuję wiatr, wolność i wyzwolenie
niczym dzikie zwierze na swoim terenie
jednak wiem dokładnie, ile mnie to kosztuje
nerwy, strach, w tym roku nie walentynkuje
zagapiłem się, na drzewie ląduje
kości chyba sobie nie porachuje
płuca niczym w żelaznym ucisku zamknięte
słychać skowyt i głuche krzyki, lecz wszystko takie mętne
nagle czuje ciepło, krwotok , nic mnie nie uratuje
z tych koszmarów raz a dobrze się wykuruje
już zasypiam, myślę, świat wiruje
Paweł Derecki