W co graliśmy w 2010... (I)
   

Rok 2010 upłynął niewątpliwie pod znakiem cyferki "2" (częściej przedstawianą za pomocą dwóch pionowych kresek "II") - sequele i kontynuacje zawładnęły PC-tami oraz konsolami, a klawisze "wsad" ścierały się nie mniej od gałek padów. Ciężko wyłonić zwycięzcę tego gamingowego wyścigu, bo aż kilkanaście tytułów zasługuje na wspomnienie...

2010 rok zacząłem z rozmachem - BioWare ostro zaatakował jeszcze w styczniu kontynuacją jednego ze swoich najlepszych action rpg-ów - Mass Effect'a. O niebo lepsza grafika, poprawione niedociągnięcia z "jedynki" oraz stworzenie po raz kolejny wciągającej fabuły sprawiło, że już w styczniu byłem w stanie wytypować kandydata na grę roku!  Myślałem, że nic nie pobije kilkugodzinnych sesji z Jade Empire (które kończyły się nierzadko o siódmej... rano), a jednak Mass Effect 2 sprawił, że jedyne przerwy w graniu jakie sobie robiłem, to króciutkie pauzy na życie realne.

Tak wysoko postawiona poprzeczka sprawiła, że ani później wydany Bioshock 2 ani też tak długo zapowiadany, nowatorski Aliens vs Predator nie mógł mnie na dłużej odciągnąć. Ale nic nie trwa wiecznie.

Pod koniec lutego pozwoliłem sobie zejść na ziemię (a nawet troszkę cofnąć się w czasie), założyć na głowę pieroga i ruszyć z Francuzami na podbój świata (tak, na pewno z Francuzami). Luty to miesiąc Napoleona i szóstego Total Wara! I choć można mu zarzucać wtórność, to nie da się ukryć, że jest to świetna wtórność, i tak naprawdę Napoleon Total War to poprawianie ideału strategii. A jednak się udało. Świetna grafika, bardzo dobrze poprowadzona akcja i długa (bo aż 200 dwutygodniowych tur!) kampania sprawia, że moje życie towarzyskie chyba zniknie.

Chociaż realnie już przepadłem, to wirtualnie mam szansę na parę dłuższych pogadanek - a to dlatego, że Total War dzielił dzień premiery z Heavy Rain. 172 dni zdjęciowe, 90 zaangażowanych aktorów, pięć lat (!) produkcji - takimi statystykami chciałby się pochwalić niejeden reżyser. Ten ogromny wkład nie został zmarnowany - nieprzeciętna fabuła, momentami wciąga bardziej niż dobry pocałunek (ale to tylko moje przypuszczenia), genialny scenariusz i bardzo klimatyczna muzyka sprawiają, że w Heavy Rain wkładamy od siebie nie tylko płytę, ale też możemy się wczuć w nią emocjonalnie. Ale do czasu...

"Do czasu" czyli do 2 marca, kiedy to światło dzienne ujrzał praktycznie ostatni tytuł mogący odebrać laur chwały MW2 w dziedzinie FPSów - Battlefield Bad Company 2. Mimo, iż mogło się wydawać, że rekordowy Modern Warfare 2 jest niezagrożony, to jednak ekipa Kostki stanęła na wysokości zadania, tworząc wybuchowego, chaotycznego i przede wszystkim, wciągającego wojennego shootera, który w niejednej dziedzinie (tutaj dla przykładu choćby pojazdy) przewyższał Call of Duty.

Moje gałki (i te od pada i te oczne) zostały poważnie zagrożone! I mimo iż dosłownie tydzień później wydany został Assassins Creed 2 (a właściwie to jego PC-towa konwersja - konsolowe odpowiedniki załapały się jeszcze na 2009), a parę dni po nim God of War III - kontynuator genialnej serii patroszenia, krojenia, ciachania i innych odpowiedników rąbania, okraszonej grecką mitologią, a w kwietniu odświeżyliśmy znajomość z Samem Fisherem (Splinter Cell: Conviction uratował jego dobre imię, nadszarpane ostatnim tytułem) to dopiero w maju musiałem na poważnie zaopatrzyć się w paczki żywnościowe na dłuższe godziny gamingowe. Co takiego sprawiło, że moja matka zwątpiła w posiadanie dziecka? Red Dead Redemption oraz Alan Wake...

CDN...

 

Druga część podsumowania (kliknij!)

Trzecia część podsumowania (kliknij!)

Czwarta część podsumowania (kliknij!)

 

funky, z pomocą Kubena
Poleć znajomemu
Imię i nazwisko nadawcy:
E-mail adresata:
Poleć
Link został wysłany
Newsletter
juliada mlodziez smiglo

Powered by mtCMS   •    Wszelkie prawa zastrzeżone   •    Projekt i wykonanie MTWeb