Miłości jest wiele
Miłości jest wiele
Mocne postanowienie
Bez wyrzekania dotrwam
Koniec ballady słodki i mętny
Syrop bez recepty
Boisz się miłości?
Mów głośniej ktoś usłyszy
Weźmie na kolana wytłumaczy
Bez wykrzykników i przecinków
Miłości jest wiele
Zlane w jedno przeistoczona w ciebie
W nierozerwalnym uścisku wieczną porą
Pozamiatam po tobie podwórze
Lubię mówić do siebie
lubię mówić do siebie tłumaczyć
trudne słowa bez słownika tak
szczerzej bez kłamstw i warunków
długi proces
trwa wiele dni a tak mało tygodni
lubię mówić do siebie bez strachu
że ktoś nie zrozumie ktoś wyśmieje
utopi marzenia
w szklance koniaku
Nieprzerwanie najlepsza
pamiętaj uśmiechaj się do tych
co plują i ze śmiechem zabijają
jeden gest zmienia wszystko
to trwa nieprzerwanie najlepsza
chwila na życie bez znieczulenia
przeżyj dopóki nie ucieka
ten świat niszczy nas w sumie
to rozdzielne - ty i ja
tak bez krzty wysiłku trwa
twoje oczy... blade złoto
bez jęku bez brzemienia
krzywe odbicie pozornej duszy
a ona trzyma cię za rękę
kruche przezroczyste szkło
pachnie porankiem
ciepłą kawą z mlecznym uśmiechem
W symbiozie
każdy dzień witam głębokim ukłonem
wpół objęta z uśmiechem, takim
prywatnym słońcem z ekologiczną baterią
dobrze że je mam
szastam nogami i szczerzę zęby
łapię emocje bez stresu bez wysiłku
ulica zapomnienia właśnie tak nazwałeś
strużkę łez na twarzy starej babci
sprzedającej kwiaty na rondzie
co rok tulipany złote kielichy
olimpijskiego nektaru Zeusa
każdy dzień witam szelestem papieru
w symbiozie z atramentem takim duchem
nawiedzającym serca potrzebujące
bitwy uczuć o ucztę serca na papierze