Zabawa w Boga
Pobawię się dziś w Boga
Stworzę świat i opatentuję wszystkie jego wady
Pozostawiając sobie możliwość wprowadzania dowolnych zmian
W dowolnym miejscu
I o dowolnej porze.
Strącę ze szczytu
Pokusy i plany szkodzące memu wizerunkowi,
Oskarżę o zdradę i doczepię skrzydła niespełnionych marzeń;
Opozycja polityczna,
Poprawią moje wyniki w sondażach.
Stworzę odbicia
Moje, lustrzane,
Dam im pokorę i łaskę uwielbienia...
Będę dobrym Bogiem.
Pewnego dnia machnę ręką,
Miażdżąc skorupy i wyciskając soki zwątpienia,
Ziemię nasiąkłą krwią obmyję szlaufem,
I zacznę zabawę od początku.
Dwie lewe ręce
Za młodzi. Do wszystkiego za młodzi,
Za młodzi, żeby się rodzić, za młodzi, żeby odchodzić
Za młodzi, by mieć swoje racje
Za młodzi na demonstracje.
Za starzy. Do wszystkiego za starzy,
Za starzy, żeby się bawić, za starzy, żeby moc marzyć
Za starzy, żeby się wiązać,
Za starzy, by dotrwać do końca.
Zbyt głupi. Do wszystkiego zbyt głupi,
Zbyt głupi, aby móc mówić, zbyt głupi, aby coś umieć,
Zbyt głupi, by mieć coś więcej
Niż własne dwie lewe ręce.
***
Złote loki fal
I krzyk, i krzyk,
I szał
Dłoń w dłoń
Za wzrok! Za wzrok!
Przez słońce, wiatr i mrok
Tu szept, tam szept
I śmiech
Czasami
Trochę łez
Stuk stuk
Stuk stuk -
To w drzwi
Kołaczą nasze sny.
***
Zagubieni sami w sobie
Rdzą cieknący jak przez sito
Krzykiem wydzierając drogę
Przez zaschnięte łez koryta
Poprzez żyły cicho krążąc
Wśród miłości zbóż szelestu
Sercu wbrew logice ciążąc
Po to by móc stwierdzić - jestem
Twoja twarz mi była domem
Twoja twarz mi była domem
W którym znałam każdy kąt
Gdzie oczokna uchylone
I horyzont aż po wzrok
Twoja twarz mi była domem
Ściany blade lok dywany
Brwi podłuki mahoniowe
I pajęcze rzęs firany
Twoja twarz mi była domem
Ideałem snem spokojem
Kroplą deszczu łza na szybie
I ja bezdomna bez Ciebie