"Litwo! Ojczyzno maja! Ty jesteś jak zdrowie, Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, Kto cię stracił." - któż nie zna tych słów? Inwokacja z "Pana Tadeusza" to chyba najbardziej znany fragment polskiej literatury.
Sam "Pan Tadeusz" również jest doskonale znany - kto nie kojarzy polowania na niedźwiedzia, poloneza czy znienawidzonego przez uczniów, opisu serwisu. Dzieło Adama Mickiewicza było wiele razy przedstawiane na deskach teatrów, a reżyserzy prześcigali się w interpretacjach. I gdy wydaje się, że już nic nie pojawi się nowego i nic nie da rady zaskoczyć, pojawia się "Pan Tadeusz" na scenie Teatru Starego. No i zaskakuje.
Przedstawienie rozpoczyna scena obserwacji gwiazd. Od wejścia aktorów na scenę w oczy rzuca się bardzo luźne podejście do charakteryzacji - aktorzy nie mają tradycyjnych staropolskich kostiumów (przynajmniej na początku), lecz współczesne stroje. Także tekst - choć wciąż w oryginalnym wierszowaniu - akcentowany jest i dostosowywany do dzisiejszych standardów językowych. Narracja bardzo ciekawie została wpleciona w kwestie bohaterów. Mimo to brak narratora nie rzuca się w oczy, wręcz przeciwnie - można pokusić się o stwierdzenie, że jest niepotrzebny. Kreacja bohaterów jest bardzo... specyficzna. Choć postaci Hrabiego, jako romantyka z zamiłowaniem do sztuki czy Telimeny - trzpiotki i kokietki, dziwić nie będą, tak np. Zosia, której niektóre cechy zostały mocno zbagatelizowane, może budzić mieszane uczucia.
Przedstawione księgi również zostały dobrane wyjątkowo. Zupełnie pominięta jest księga "Kochajmy się". Brak ślubów czy poloneza to nie jedyny skrót w scenariuszu - wątek miłosny jest praktycznie w całości wycięty. Lecz nie jest to bardzo widoczne, akcja jest spójna, a reszta wątków lepiej dopracowana.
Trudno pisać o tym spektaklu nie wspominając o aktorach. Choć największym zainteresowaniem cieszył się Krzysztof Globisz, w roli Sędziego, niewątpliwie niemały aplauz należy się Zbigniewowi Kosowskiemu za kreację Podkomorzego. Również postać Telimeny, zagrana przez Katarzynę Krzanowską, została dobrze odwzorowana i, razem z wcześniej wymienioną dwójką, skutecznie przyćmiła inne postaci.
Mimo wszystko interpretacja Mikołaja Grabowskiego może nie przypaść wszystkim do gustu. Luźne i humorystyczne przedstawienie kolejnych ksiąg czy bohaterów momentami bywa po prostu prześmiewcze (szczególnie postać Zosi wzbudziła niesmak wśród niektórych widzów). Nie mniej, spektakl jest bardzo popularny i choć długi aplauz na stojąco może być przesadą, dwie części przedstawienia mijają bardzo szybko. Nie ma wątpliwości - "Pan Tadeusz" w takiej formie przyjąłby się w każdej szkole.