Zimowe szaleństwo
   

Szalony pomysł

Klęska żywiołowa, komunikacja nie funkcjonuje, nie docieram do szkoły. Myślę o sprawdzianie, który mi przepadł i kolejnych godzinach nieobecności.  Jest dopiero 8.05 więc cały dzień przede mną, zastanawiam się co można zrobić po takiej pięknej i długiej śnieżycy.  Patrzę w stronę lasu i przypominam sobie jak fajnie było pędzić między tamtymi drzewami w lecie... już wiem co będę robił!  W drodze do domu (po cały potrzebny sprzęt), zastanawiam się jak dawno nie jeździłem. Z przerażeniem uświadamiam sobie, że będzie już grubo ponad miesiąc. Gdy docieram do celu podniecony, przebiegając przez parter krzyczę: „mamo, cisnę do lasu" i kilka sekund później przebieram się już w pokoju. Nie mam jakiś specjalnych kombinezonów, tylko stare i pozornie ciepłe wysłużone ubrania. Upycham w kasku trochę szmatek, żeby zasłonić otwory wentylacyjne. Rękawiczki chyba nieodpowiednie na tę porę roku, lecz zapewniają znakomite trzymanie kierownicy i klamek hamulcowych. Ubieram je, jednak biorę do kieszeni zapasową parę cieplejszych zimowych. Ochraniacze już założone, śniadanko spakowane, teraz pozostaje sprawdzić jak się trzyma rower. Po takiej przerwie praca amortyzatora jest mniej płynna, lecz wystarczy kilkanaście minut jazdy aby powróciło wszystko do normy. Kolejna i ostatnia rzecz to moje opony. Co prawda są całoroczne i uniwersalne (w wielu przypadkach tego dowiodły), lecz na taki nieubity śnieg potrzebowałbym czegoś zupełnie innego. Myślę sobie jednak: "co mi tam, przynajmniej będę się dobrze bawił". Przed wyjściem dzwonię do koleżanki, która posiada całkiem przyzwoity aparat, okazuje się, że też siedzi w domu i dopada ją stan znudzenia. Bez długiego przekonywania daje się namówić na mini amatorską sesję. Tak więc mam już fotografa, gotowy sprzęt i jak na razie suche ubranie, pozostaje mi jedynie jak najszybciej znaleźć się w lesie.

Rider w lesie

Na miejscu, w nieodśnieżonym świecie, dotarło do mnie dopiero ile spadło śniegu ostatniej nocy.  O jeździe mowy nie było, czekała mnie syzyfowa praca w postaci przygotowania przejezdnej trasy. Oczywiście jak zwykle byłem na to gotowy i moim cudownym szuflo-butem, który przemókł w 10 minut wykonałem zadanie. Jak się później okazało, nie była to rozsądna decyzja, a odśnieżanie  było zbędną pracą, ponieważ po dwóch pierwszych skokach przeżyłem wewnętrzną przemianę i stwierdziłem, że dziś zamiast hopania będzie dzień na leśny adhd downhill bez opamiętania. Przemieszczając się do drugiego lasu, który bardziej odpowiadał moim dzisiejszym planom spotkałem Anię, która miała pełną baterię w aparacie i nieprzemakalne spodnie. Ucieszył mnie ten widok, ponieważ wiedziałem, że mogę ją dziś pomęczyć. Na suchym, nieubitym śniegu rower zachowywał się doprawdy niczym szalony. Hamowanie w tych warunkach było prawie niemożliwe, a drzewa stojące mi na drodze wyglądały jakby czekały na mój wypadek. Utrzymanie się na maszynie graniczyło z cudem, rzucało potwornie na boki i gdyby nie kilka lat doświadczenia prawdopodobnie miałbym bliskie spotkanie z jednym z drzew, może nawet niejedno. Na szczęście przy którymś przejeździe, mój szlak został lekko oczyszczony ze śniegu, wystarczająco żeby opony złapały trochę przyczepności na zmrożonej ziemi. Teraz zaczęła się już bardziej techniczna i agresywna jazda, miałem pewne podłoże. Wpadałem szybko w zakręty, momentami zaczepiałem barkami o drzewa i ostatecznie parę razy zeskoczyłem ze skał. Niestety temperatura pokazała swoje wredne oblicze i bateria w aparacie szybko się rozładowała, szybciej niż zwykle.  W okolicach godziny 17. też byłem całkowicie wypompowany. Ania pocieszyła mnie mówiąc, że kilka zdjęć na pewno się udało i jeszcze dziś je wyśle. W związku z przerwą w jeździe i wychłodzeniem ogólnym mojego ciała powoli zaczęły mi odmarzać kończyny. Zrozumiałem, że muszę się szybko udać do domu, żeby nie powtórzyła się sytuacja z zeszłego roku, gdy byłem cały siny i ledwo utrzymywałem się na nogach. Odprowadziłem szybko przyjaciółkę do domu, po czym sam udałem się do własnego

 

Paweł Derecki
XXVII LO
Poleć znajomemu
Imię i nazwisko nadawcy:
E-mail adresata:
Poleć
Link został wysłany
Newsletter
juliada mlodziez smiglo

Powered by mtCMS   •    Wszelkie prawa zastrzeżone   •    Projekt i wykonanie MTWeb