Zastrzyk adrenaliny!
   

W dzisiejszych czasach możemy dostarczyć sobie adrenalinę na wiele sposobów. Jedne z nich są bardziej bezpieczne -do nich należą sporty ekstremalne, natomiast inne w ogóle bezpieczne nie są. W końcu skacząc z wieżowca poczujemy adrenalinę, lecz nie skończy się to dla nas najlepiej.

Jak każdy z nas może zrobić sobie taki zastrzyk adrenaliny? Oczywiście wiem, że można włamać się do szpitala, ukraść parę ampułek epinefryny i szaleć niewiadomo ile, lecz jest jeszcze jeden, sprawdzony przeze mnie sposób. Wyczynowe kolarstwo górskie, dokładniej freeride i slopestyle. Ostra jazda i skakanie mniejszych hopek w czasie przemieszczania się po trudnym terenie może dostarczyć wrażeń, lecz jeśli ktoś oczekuje od tego ekstremalnego sportu mocnych doznań musi znać odpowiednie miejsca, albo sam sobie coś takiego wykopać.

Są to rzeczy, które na każdym robią wrażenie, a bliższe spotkania z nimi zapamiętujemy do końca życia, które może się nawet na nich skończyć. Zapraszam do obejrzenia kilku tutaj :)

Wczoraj odważyłem się spojrzeć w tamtą stronę, z przekonaniem, że tym razem wyląduje na kołach i nie spędzę tygodnia w łóżku bez możliwości ruchu, a mój sprzęt nie będzie musiał stracić paru części. Ustawiłem się w odpowiedniej odległości, przeżegnałem. Gigant czeka, dziś ja go pokonam. Z tego co kiedyś rozkminiłem to lądowanie jest trzy metry niżej i jakieś sześć - siedem dalej, wiec jest trochę do przelecenia. Najgorzej na psychikę działa fakt, ze widzę na skraju urwiska wystające wybicie, a za nim wielki wąwóz. Dobra, koniec tego rozmyślania, bo nigdy nie skoczę. Jeszcze nastawiam przerzutkę i staram się dobrze przyczepić pedałów. W końcu ruszam, coraz mocniej kręcę korbą. Zbliżam się do krawędzi, dopiero metr przed nią dostrzegam lądowanie i w ułamku sekundy, gdy już jestem po części w powietrzu obieram prawidłowy kurs, żeby nie wpaść w drzewa. Gdy patrzę pod siebie, bo lądowanie już się tam schowało, czas zaczyna lecieć wolniej. Widzę, że grawitacja ściąga mnie już siłą do ziemi, a te trzy metry są niczym trzynaście. Mam wrażenie, że nagle wszystko co jest pode mną, rzuca się na mnie i chce mnie pochłonąć, zbliża się z astronomiczną prędkością! Naglę czuję solidne uderzenie, nogi się uginają, natomiast ręce już nie muszą, w końcu  szesnastocentymetrowa rura robi to za nie.  Krzyczę: ustałem! W hamowaniu pomaga mi ściana wąwozu i dobry bieżnik na oponach. Obracam się, patrzę do tylu, już nie jest  taka groźna, kolejna bestia pokonana. Zadowolony z siebie puszczam pozytywną muzykę i na spokojnie kieruję przez korzeniastą traskę do domu na obiad.

Paweł Derecki
XXVII LO
Poleć znajomemu
Imię i nazwisko nadawcy:
E-mail adresata:
Poleć
Link został wysłany
Newsletter
juliada mlodziez smiglo

Powered by mtCMS   •    Wszelkie prawa zastrzeżone   •    Projekt i wykonanie MTWeb