W kwietniu 1519 roku Hiszpanie pod dowództwem Hernando Corteza wylądowali na brzegu Zatoki Meksykańskiej. Nawiązali pierwsze kontakty z Indianami. W ciągu kilku dni do przybyszów dotarli ambasadorzy władcy tych ziem - Montezumy II, którzy zaopiekowali się Hiszpanami. Wkrótce rozpoczęła się zwyczajowa wymiana podarków między wodzami. O stosunku Hiszpanów do tubylców, uważanych przez nich za dzikusów, świadczy rodzaj wymiany, a także odmienny sposób jej rozumienia. Montezuma przesłał Cortezowi złoty krążek wielkości koła od wozu, większy od niego krążek srebra, złote ozdoby i wspaniałe pióropusze. Takie bogate dary niewątpliwie wpłynęły na wyobraźnię zdobywców, którzy zapragnęli zdobyć ich więcej. Hiszpanie natomiast zrewanżowali się wodzowi Azteków, przesyłając trzy holenderskie koszule i pucharek florencki. Dla Indian podarki były potwierdzeniem ich dominacji, niezrównanej szczodrości i bogactwa, Cotrez uznał je za gest poddania i próbę przekupstwa.
bogowie sprzyjają odważnym
Ósmego listopada 1519 roku Hiszpanie pod wodzą Corteza wkroczyli do największego miasta świata, Tenochtitlan. Pozwolono im wejść do stolicy, aby docenili i zrozumieli potęgę Montezumy. W owym czasie znajdowało się tam około 65 tysięcy zamieszkanych na stałe domów. Cortez wszedł do miasta z 400 Hiszpanami. Wielkie wrażenie na Aztekach wywarły psy i konie, które uznali za nieziemskie monstra o wielkiej sile i odwadze. Dowódca konkwistadorów miał iście ułańską fantazję. Mając do dyspozycji niewielki oddział swych pobratymców, pojmał wodza Mexików, który od tej pory stał się zakładnikiem i marionetką w jego rękach. Być może historia potoczyłaby się inaczej, gdyby nie fakt, że Cortez zamieszkał w pałacu Montezumy, gdzie wkrótce odkrył bajeczny skarb. Odnaleziono całą salę zapełnioną złotem, srebrem i klejnotami. „Byłem wtedy młodym człowiekiem, wydawało mi się, że w tej sali zebrane są chyba wszystkie bogactwa świata." - napisał parę lat później kronikarz Berta Diaz. Był to legendarny, bajeczny skarb Montezumy. Cortez wiedział, że nareszcie dopiął swego. Przecież kilka lat wcześniej, kiedy zaproponowano mu nadanie ziemi w Nowym Świecie, odpowiedział butnie namiestnikowi: „Przyjechałem tu, aby zdobyć dla siebie złoto, a nie po to, by jak chłop orać ziemię". Na razie jednak skarb zamurowano, a Cortez musiał wyruszyć przeciw innemu wodzowi hiszpańskiemu, który przybył, by odebrać mu dowództwo.
koniec imperium
Hernando wyruszył natychmiast. Niestety, podczas jego nieobecności część jego drużyny, która pod dowództwem Pedro de Alvarado została w Tenochtitlan, w czasie święta ku czci boga wojny i słońca wymordowała odprawiającą modły aztecką arystokrację. Czara goryczy przelała się. Nie pomógł nawet powrót zwycięskiego Corteza. Hiszpanów przepędzono z miasta, wybuchło wielkie powstanie, w trakcie którego zabito Montezumę jako zausznika najeźdźców, zaś nowym tlatoani, czyli władcą został jego brat Cuithlahuaca. Hiszpanie zostawili jednak po sobie pamiątkę- zarazki ospy, która przetoczyła się przez Meksyk i zebrała krwawe żniwo. Aztekowie uznali ją za efekt złośliwości Tezcatlipoki - wojowniczego ducha, patrona czarowników i pana ludzkiego losu. Hiszpanie zdobyli nowych sprzymierzeńców z plemienia Tlaxcalan i po czteromiesięcznym oblężeniu zdobyli stolicę Mexików. Miasto przekształciło się w ruinę. Upadł sen Mexików o imperium. Oni sami przetrwali, ale nigdy już nie odzyskali dawnej potęgi. Hiszpanie objęli w posiadanie dawną stolicę Azteków. Po skarbie Montezumy nie pozostał nawet najmniejszy ślad. Co się z nim stało? Gdzie został ukryty? Czy możliwe, że przeniesiono go do Eldorado, złotego miasta, zagubionego gdzieś pośrodku dżungli amazońskiej? Niestety, nie znamy odpowiedzi na te pytania, a Hiszpanie mimo wielu wysiłków włożonych w poszukiwania straconego skarbu nie odnaleźli po nim żadnego śladu.
Anetta Bigaj