Michael Bublé znowu wydał fantastyczną płytę, która już bije rekordy popularności w Stanach, a może wkrótce zawładnie też sercami Polaków. Artysta znany z jazzowo-swingowych klimatów zmienia swoje aranżacje na bardziej popowe, ku uciesze fanów jego ciepłej barwy głosu. „Crazy Love" to już trzynasta płyta wykonawcy. Jak na „trzynastkę" przystało zawiera trzynaście piosenek.
Pomimo kumulacji pechowych liczb przystojny Kanadyjczyk nie może być zawiedziony. W samym USA płyta rozchodziła się w zawrotnym tempie. Sprzedawano 132 tys. egzemplarzy tygodniowo. Nic dziwnego, każdy znajdzie na krążku coś dla siebie. Znana powszechnie piosenka „Cry me a river" osadzona w bondowskich klimatach zachwyca nie tylko damską część słuchaczy, natomiast „Haven`t met you yet" oraz tytułowa „Crazy Love" to rytmiczne piosenki z konkretnym przekazem, idealnym dla poszukujących prawdziwej miłości. „Stardust' przenosi w lata 20., a „Hold On" odpręża i uspakaja.
Michael jak zwykle nie zawiódł, ale to nic dziwnego, bo przecież nie każdy jest nazywany następcą Franka Sinatry. Idealny wykonawca na chłodne wieczory, rozgrzewa swoim głosem i poprawia humor.
Agnieszka Grzegorzek