Ile gram grafomanii w biografii? Część 3
   

Choć od kilku lat w międzypaństwowych turniejach dominuje katalońska "tiki-taka" i opanowany do perfekcji atak pozycyjny, to dla fanów piłki nożnej Anglia wespół z Brazylią i Argentyną uznawana jest za kolebkę futbolu. Kondycyjny sposób gry i nacisk na siłę fizyczną zawodników stały się symbolem wyspiarskich potyczek, a liga angielska - Premiership - zyskała miano najbardziej emocjonującej wśród wszytkich rozgrywanych na Starym Kontynencie. W ostatniej części przeglądu biografii sportowych pochylę się nad bohaterami corocznej walki o pożądane mistrzostwo Anglii - tymi niegdysiejszymi, jak i obecnymi.

Cristiano Ronaldo, którego biografia będzie kolejną omawianą przeze mnie, jest obecnie graczem Realu Madryt. Gwiazdor, na początku ostro krytykowany przez kibiców, jest teraz ikoną stołecznego klubu. Jednak, jak pokazuje jego historia, nie tak łatwo jest przejść z angielskiej Premiership, gdzie kładzie się ogromny nacisk na siłę fizyczną, do futbolu technicznego prezentowanego w Hiszpanii. Jak udało się to najdroższemu piłkarzowi w historii i jak ciężką pracę musiał wykonać? O tym mówi jego historia.

„Ronaldo. Obsesja doskonałości" Luca Caioli (tłumaczenie: Barbara Bardadyn)

Muszę to napisać od razu - spodziewałam się o wiele więcej. Owszem, znając Lucę Caioliego jako autora (wcześniej omawianej) biografii Leo Messiego mogłam zdawać sobie sprawę, że niczego skandalizującego nie przeczytam - skandale po prostu nie są w stylu włoskiego dziennikarza. Ale liczyłam, że może magia Ronaldo sprawi cuda prawie takie, jak na europejskich boiskach... Przeliczyłam się, co jest jasne. Choć nie tak bardzo, jak mogłam.

Po pierwsze pochwała w kierunku autora - w porównaniu z wcześniej przytaczaną książką o gwieździe FC Barcelony, zyskał i na obiektywizmie, i na konkretyzacji akcji. Więcej tutaj Cristiano, niż Luki; i tak powinno być. Nie ma niekończących się opinii, wywiadów i ocen po meczach, są fakty. Trochę za dużo „złotych myśli" Ronaldo (w większości mało złotych, niestety), którymi zaczyna się każdy rozdział i z których złożony jest mini dekalog na początku książki. Na ogromne brawa zasługuje zakończenie - fachowa i bardzo interesująca rozmowa z trzema dziennikarzami pracującymi w krajach, gdzie grał (lub nadal gra) "CR7". Diego Torres z hiszpańskiego "El Pais", Manuel Pereira z portugalskiego "A Bola" i Ian Hawkey z brytyjskiego "Sunday Times" fachowo prognozują przyszłość asa Realu Madryt, opierając się na jego dotychczasowych osiągnięciach i ujawnionych cechach charakteru.

Co do samej treści,  historia nie porywa. Można się wzruszyć dziejami Ronaldo, ale nie na każdego one zadziałają - większość gwiazdorów piłki nożnej może pochwalić się podobnymi. Dobrze, że lektura nie jest uboga w ciekawostki, jak choćby tę, że pierwszy transfer najdroższego piłkarza w historii (przypominam: 96 milionów euro) kosztował... 20 piłek i dwa zestawy strojów dla drużyny. Mimo tych zalet, nie da się pominąć istotnych wad: kontrowersyjne kwestie kariery słynnego zawodnika zostały pominięte lub zbagatelizowane. Niby opisana jest sprawa domniemanego gwałtu na pewnej Brytyjce, ale autor nie odkrywa żadnych nowych faktów, opierając się na zdawkowych komunikatach policji albo sensacjach brukowej prasy; „CR7"  mówi, że wiele kobiet złamało mu serce, ale przykładów brak; nie wspominając o synu boskiego Ronaldo, Cristiano Juniorze - nadal nie wiadomo, kto jest jego matką...

Choć cała książka pozostaje mało wciągająca, dość dobrze opisana jest specyfika poszczególnych odłamów futbolu europejskiego: w szczególności angielskiej i hiszpańskiej piłki. Sam Cristiano dużo wypowiada się o ciężkiej pracy, jaką wykonał w celu lepszej adaptacji na Półwyspie Iberyjskim po długim pobycie na Wyspach. Za ten aspekt: duży plus.

Tłumaczenie całkowicie zadowala - precyzyjne, przemyślane; nie brzmi sztucznie.

Ogółem: warto przeczytać (choć jest to lektura, do której raczej nie będzie się wracać).

„Robin van Persie. Biografia" Andy Lloyd-Williams (tłumaczenie: Michał Borkowski)

Nie chcę szykanować żadnego narodu - obce są mi uprzedzenia i stereotypowe opinie. Ale stylu, w jakim została napisana biografia Robina van Persiego nie da się ująć inaczej: to książka stworzona całkowicie „po angielsku". Co to oznacza? Beznamiętnie, prosto, chronologicznie, przeklęcie nudno. Tak monotonnie, że każdą stronę kończy się drzemką, a cała lektura nie wnosi nic, co warto by było tutaj napisać.

Tak naprawdę do zabrania się za czytanie skłoniło mnie nurtujące pytanie: co takiego jest w Van Persiem, że opłacało się napisać o nim książkę? Teraz już wiem: nic nie ma, Holender to napastnik, jakich na świecie tysiące, dobry snajper, kreatywny w polu karnym, jednak do artystów naszych czasów się nie umywa. Na pisanie jego biografii mógł porwać się tylko pasjonat, fetyszysta londyńskiego Arsenalu.

Na treść książki składają się rozdziały wypełnione kronikarskim wręcz zbiorem wszystkich meczów i spotkań towarzyskich, jakie rozegrał Robin. Momentami przewija się gdzieś element życia prywatnego, jest to jednak fakt powszechnie znany, nie nadający biografii kolorytu. Słowa piłkarza są cytatami z jego wywiadów udzielonych prasie a wypowiedzi trenerów pochodzą z konferencji. Tak naprawdę nie ma tutaj biografii: to opowieść człowieka, który Van Persiego lubi i wszystko, co o nim wiedział, przelał na papier. Nie potrzebował do tego nawet samego piłkarza, wystarczył Internet.

Andy Lioyd-Williams zrobił chyba wszystko, by nie można go było pochwalić dosłownie za nic. Nie zachował nawet obiektywizmu - tak wygloryfikował młodego Holendra, że stał się on  herosem stąpającym po angielskich boiskach. Nie podszedł profesjonalnie do opisania specyfiki wyspiarskiej piłki (a przecież mógł, Van Persie przynajmniej siedem lat spędził w Londynie); jak niemalże każdy Anglik potraktował swój rodzimy futbol bezkrytycznie.

Tłumaczenie dobre, ale cóż z tego: to za mało, by kogokolwiek zachęcić do lektury.

Ogółem: nie polecam.

„Moja historia" Wayne Rooney (tłumaczenie: Michał Pol)

Czasami można ulec wrażeniu, że nie byłoby Brazylii bez Pelego, Argentyny bez Maradony, a Anglii bez Rooneya. Nie, nie przesadzam stawiając angielską gwiazdę wśród graczy-legend. Przynajmniej nie według Anglików, którzy za asa Manchesteru United oddaliby życie; nie według wyspiarskiej prasy brukowej i tej ambitniejszej, która śledzi każdy jego ruch i podnosi pod niebiosa każde celne podanie. Piłkarz, któremu nie brakuje przecież zdolności, wywołuje we mnie tylko irytację - przede wszystkim przez zbytnią egzaltację z jaką traktują go kibice. I nie zmieniła tego jego pisarska próba.

Przede wszystkim: Wayne Rooney sam napisał tę książkę. I choć zapewne sztab ludzi pracował nad jej „jako takim" stylem, nie zdołał zamazać śladów grafomanii. Myślę, że każdy zrozumiałby fakt, że talent sportowy i pisarski nie zawsze idzie w parze. Rooneya poniosła ambicja, czytelnicy zanoszą się od śmiechu czytając niektóre, składniowo tragiczne, akapity.

Po raz kolejny w tym tekście skrytykuję samą historię: „od zera do bohatera", banalnie, prosto. Słynny angielski piłkarz opowiada o swojej porywczości, z którą do dziś zmaga się podczas boiskowych spięć, wspomina trudne dzieciństwo, nadmienia że zastanawiał się nad wyborem kariery boksera, ostatecznie długo rozwodzi się nad kontuzją, która prawie pozbawiła go udziału w Mundialu w 2006 roku. Można być zadowolonym z rozwinięcia aspektów bardziej prywatnych: Wayne sporo opowiada o swoim małżeństwie, tak szeroko komentowanym w mediach. Nic wspaniałego, nic złego - historia, jak wiele innych, ale pasjonata angielskiej piłki oczywiście zaciekawi.

Bardzo dobrze rozwinięty jest wątek oryginalności angielskiej piłki: nie tylko klubowej, ale też reprezentacyjnej. Sam Rooney, będący zbiorem wszystkich cech pochwalanych na Wyspach, opowiada o swojej miłości do Premiership z pasją i zaangażowaniem.

Tłumaczenie pozostawia wiele do życzenia: nie dość, że sam angielski piłkarz nie potrafi dobrze pisać, czytelnikowi przychodzi jeszcze zmagać się z literówkami i niezgrabnymi translacjami. Takich problemów nie powinno być, bowiem angielski jest językiem chyba najłatwiejszym do przełożenia...

Ogółem: można przeczytać.

Tą pozycją kończy się przegląd najpopularniejszych biografii sportowych. Jak dowodziłam opisując poszczególne książki, wielki „bum" na opowieści o sportowcach nie gwarantuje ich zadowalającej jakości. Często można spotkać się z syndromem zbyt szumnych zapowiedzi, podczas gdy sama lektura okazuje się raczej nijaka. I najważniejsze - choć kibice skuszeni wizją poznania prawdy o słynnych sportowcach sięgają po większość oferowanuch książek bez zastanowienia, warto uzmysłowić sobie, że z tak wylukrowanych historii niewielki jest pożytek. Tego bowiem, co szkodzi wizerunkowi gwiazdy, a cieszy widza, nie dowiemy się od głównych zainteresowanych, najlepiej więc skupić się tylko na walorach prezentowanych na boisku.

Thd
Poleć znajomemu
Imię i nazwisko nadawcy:
E-mail adresata:
Poleć
Link został wysłany
Newsletter
juliada mlodziez smiglo

Powered by mtCMS   •    Wszelkie prawa zastrzeżone   •    Projekt i wykonanie MTWeb