PROLOG
Czy kiedykolwiek ktoś zastanowił się przed wystrzeleniem tych pocisków? Komu przeszkadzał spokojny rolniczy kraj. Dostawca zboża dla biedniejszej Ukrainy i Słowacji. Miasta niczym się nie różniące od innych… bloki, biurowce, sklepy i, o dziwo, mnóstwo kościołów. Szkoły na wysokim poziomie, gospodarka wręcz kwitła. Premier, który miał głęboko w dupie sytuację polityczną w kraju walczył o dobre stosunki międzynarodowe. Nie było to łatwe zadanie, lecz osiągnął cel. Patrząc na to z perspektywy lat zabrakło mu kilku miesięcy kadencji żeby dorwać w swe ciężkie, solidne i masywne łapska kraje bliskiego wschodu – potencjalnych terrorystów. Jednak czasu cofnąć się nie da… razem z przyjaciółmi żyjemy w tych ciężkich czasach. Gdy cały świat się nie liczy, praktycznie nie istnieje. Wszystkie możliwe sposoby skontaktowania się z pozostałymi narodami zawiodły. Nie wiadomo czy pozostało jakieś „neutralne” miasto w takim konflikcie. Jest to tak mało prawdopodobne jak szansa na normalne życie po tym wszystkim. Jedno jest pewne… 22 grudnia 2012 roku początek miał koniec świata, nieliczni znieśli wszystko co zgotowały im miliony głowic nuklearnych i biologiczno – chemicznych. O godzinie 22.00 czasu amerykańskiego rozbłysło niebo nad całymi Stanami. Godzinę później nad Europą, Azją i pozostałymi kontynentami. Okazało się, że większość państw nie rozbroiła posiadanych rakiet lub nawet nie przyznała się do ich przechowywania. Pierwsze z nich uderzyły w Irak po którego stronie opowiedziała się Rosja szukająca od dawna pretekstu do wojny. Półwysep Arabski, który szybko otrząsł się z pierwszych szkód wystrzelił z tajnych wyrzutni, nie wiedząc czemu, akurat w nikomu niezawadzającą Rzeczpospolitą Polskę. Rozpętało się piekło, gorsze niż to opisywane w Biblii. Gorsze niż w przepowiedniach Majów. Gorsze niż w jakiejkolwiek istniejącej mitologii. Ludzie przeczuwający zagrożenie, uciekali na samotne wyspy, północne krańce Kanady. Do jakichkolwiek krajów, które ogłaszały się jako neutralne. Niestety w praktyce okazało się, że każdy prezydent chciał pokazać innym co znaczy zadarcie z nim, jaką ma siłę ognia. Tej nocy, gdy wszystko się zaczęło można było na niebie dostrzec tysiące słońc, grzybków lub, jak kto woli, wulkanów śmierci. Ostatnia nazwa chyba najlepiej pasowała do tego, co się wydarzyło potem… Temperatura na całej Ziemi wzrosła o pięćdziesiąt stopni Celsjusza, fale uderzeniowe niszczyły większość budynków. Chemikalia wypalały lasy, zabijały zwierzęta. Kilka najbogatszych krajów użyło nietestowanych jeszcze głowic z wirusem, który zmieniał DNA, ciała i zwierząt i ludzi… niewiele gatunków było na to uodpornionych. Ludzie się niestety do nich nie wliczali. Mutacje! Niczym w grach, książkach i filmach sprzed tej straszliwej zagłady. Jednak była to prawda. Była to zdecydowanie najgorsza rzecz po nuklearnej wojnie. Tak wygląda ogólny zarys niedalekiej przeszłości. Więcej nie pamiętam… to pewnie skutki tego świństwa, które można zobaczyć w niektórych częściach miasta. Chłopaki mówią, że za dwa dni te białe plamy w pamięci znikną. Muszę tylko pić dużo tego obleśnego napoju.
fot. Michael Light ( 100 słońć)
XXVII LO