Moda na biografie nie pojawiła się znikąd - jest ewolucyjnym skutkiem coraz większej poczytności brukowców i tak zwanych czasopism „kobiecych". Kiedyś chodziliśmy do sąsiadki na ploteczki, teraz - przez tempo życia i coraz większą anonimowość - kupujemy kolorowy magazyn za niewiele ponad złotówkę. Efekt jest prawie ten sam. Co więcej, nasze spojrzenia sięgają globalnie, bo wiemy co na obiad jada jedna czy druga celebrytka, kiedy i z kim będzie miała dziecko i dlaczego ubrała na bankiet akurat tę sukienkę. Reasumując - zaglądanie innym na przysłowiowe „podwórko" wcale nie przestało nas interesować, przybrało po prostu inną, dwudziestopierwszowieczną, formę
Nikogo nie powinien dziwić fakt, że powyższe zjawisko sprytnie wykorzystali wydawcy książek. Po skrótowych newsach na plotkarskich portalach i artykułach w prasie przyszedł czas na biografie, w których czytelnik spodziewa się znaleźć całą prawdę, najlepiej bez cenzury. Na początku były to życiorysy gwiazd przez wielkie G, później, wraz ze wzrostem zainteresowania społecznego, nieco obniżono wymagania. Obecnie półki w księgarniach uginają się od książek z tego gatunku, bo oprócz profesjonalistów piszą też sami celebryci. O dramatycznym procederze „Nie masz co ze sobą zrobić, to napisz książkę o swojej diecie, swoich treningach, czy swoim rozwodzie" można mówić długo, ale na nic zdadzą się narzekania. Popyt napędza podaż, biznes pozostanie biznesem jak świat długi i szeroki.
Zauważalnym jest fakt, że do rozległych zainteresowań plotkarskich mediów dołączyło życie (a nie kariera!) sportowców wszelkiej maści. Jako, że piłka nożna wiedzie wśród sportów prym w popularności, tutaj nie mogło być inaczej. Przez rozgrywane niedawno Euro 2012 zjawisko się na tyle nasiliło, że na rodzimym rynku nastąpił wysyp sportowych biografii.
Tylko kto ma być tych życiorysów autorem? Przecież nie prozaik, chyba że jest pasjonatem. Również nie sportowiec, bo - nie oszukujmy się - oni mają czasami problem ze składną wypowiedzią przed kamerami. Pozostaje więc ostatnia opcja: dziennikarz. I tutaj zaczyna się problem... Artykuł może bowiem być majstersztykiem, ale to nie gwarantuje równego powodzenia w pisaniu dłuższego dzieła.
Postanowiłam przyjrzeć się bacznie kilku pozycjom książkowym dostępnym na polskim rynku. W całości są one poświęcone piłce nożnej, ponieważ w obrębie tej dyscypliny poruszać mi się było najłatwiej. Nie obiecuję, że są to wszystkie, na jakie można się natknąć - raczej najpopularniejsze. Postaram się ocenić je pod pięcioma względami: tego, czy są interesujące, obfitują w wiedzę i odpowiednio zebrane materiały, obiektywizmu autora, ilości i jakości zawartych informacji i w końcu, jakości tłumaczenia na język polski.
„Messi: historia chłopca, który stał się legendą" Luca Caioli (tłumaczenie: Barbara Bardadyn)
Książka pojawiła się w polskich księgarniach w 2011 roku i zyskała wielką popularność. Przyczyną tego były zapewne ogromne sukcesy piłkarskie FC Barcelony, na które wpływ miała doskonała forma Lionela Messiego.
Można się obawiać, że lektura będzie niezbyt zaskakująca, ponieważ historię cudownego dzieciaka z Argentyny zna każdy kibic. Mały Leo cierpi na karłowatość przysadkową (niedobór hormonu wzrostu), mimo nieprzeciętnego talentu grozi mu brak możliwości gry w profesjonalną piłkę nożną, drogiego leczenia nie są w stanie opłacić mu ani rodzice ani rodzime argentyńskie kluby. Przystawiony do ściany decyduje się poszukać szczęścia za oceanem w słynnej szkółce w stolicy Katalonii, gdzie otrzymuje pomoc, wsparcie, szkolenie i gdzie w ostateczności wyrasta na najlepszego piłkarza świata.
W istocie, niektóre rozdziały działają na czytelnika usypiająco, ale może być to subiektywne wrażenie - wszystko zależy od stopnia wtajemniczenia w historię Messiego. Laicy przeczytają biografię z wypiekami na twarzy.
Luca Caioli jest włoskim dziennikarzem sportowym, który wiele lat poświęcił obserwacji rozgrywek czołowych lig europejskich. Poza tym jest autorem kilku biografii, m.in. Ronaldinho, Fernando Torresa i Zinedine'a Zidane'a. W jego przypadku nie było więc mowy o potraktowaniu tematu wąsko - przeprowadził mnóstwo rozmów, którymi uzupełnił książkę. Bardzo starannie podjął też temat porównań Leo Messiego i Diego Maradony - zasięgnął wielu opinii i absolutnie nie pokusił się o cień subiektywizmu w tej kwestii.
Jeśli już o tym mowa... Widać, że autor jest pełen podziwu dla młodego piłkarza. Stać go na obiektywizm, jednak w niektórych momentach skłania się ku pozytywnej stronie wydarzeń, nie opisując zupełnie tej negatywnej. Nie porusza skandalicznych aspektów kariery Messiego (jak choćby krążących po Internecie filmików z pijanym zawodnikiem tańczącym z kibicami po zdobyciu Potrójnej Korony albo informacjach o rzekomych seks - imprezach w apartamencie gwiazdora). Kreuje Argentyńczyka na kopiącego piłkę aniołka, który prosto z treningu biegnie na domowy obiad. Nie ma żadnych pewnych informacji, że tak nie jest - ale dość to nieprawdopodobne. I za to postawiłabym książce niewielki minus.
Tłumaczenie na język polski jest bardzo dobre - momentami znać sztywność niektórych polskich zwrotów, które po hiszpańsku na pewno brzmiałyby lepiej, ale można przymknąć na to oko.
Ogółem: warto przeczytać!
„Mourinho: anatomia zwycięzcy" Patrick Barcalay (tłumaczenie: Anna Zdziemborska)
Pod względem poziomu wzbudzanego zainteresowania u czytelnika absolutny fenomen. Nie jest to jednak zasługa narracji, a niesamowitości opisywanej historii, bowiem sposób przedstawienia informacji pozostawia wiele do życzenia...
Przede wszystkim książka jest do granic możliwości chaotyczna - zaczyna się od skandalu podczas jednego z wielu El Clasico (Real Mourinho rzekomo oszukany przez sędziów), przechodząc w aferę sędziowską w Londynie (wielka kłótnia z arbitrem Friskiem, który wg Mourinho sędziował stronniczo). Chwilę później autor obwieszcza, że historia "The Special One" przypomina mu dzieje niejednego seryjnego zabójcy, więc wyrusza w poszukiwaniu traumy z dzieciństwa, przekopując się przez młode lata szkoleniowca. Tutaj następuje krótki okres stagnacji - akcja toczy się powoli, z poszanowaniem i uwagą dla każdego szczegółu. Docierając do Londynu (czas trenowania Chelsea Londyn) jesteśmy w połowie książki. A okres angielski kończy się... w przedostatnim rozdziale. Wielkim sukcesom z Interem Mediolan nie poświęcone jest więcej niż kilka stron, a o madryckich wyczynach autor nie nadmienia nic poza tym, co napisał na początku.
Podobnie ma się ilość zebranych informacji. Jeśli chodzi o wymieniany już okres, kiedy Jose Mourinho trenował londyńską Chelsea - czapki z głów! Patrick Barcalay pisze tak, jakby oglądał każdy mecz, widział każdą akcję i wysłuchał każdej konferencji prasowej (może tak było, mieszka przecież w Londynie). Inaczej mają się kwestie: „mediolańska" i „madrycka", bo tutaj definitywnie opiera się na doniesieniach medialnych, nie dociekając prawie w ogóle prawdy. Za tak szeroko rozprzestrzeniony chaos należy się książce spory minus.
Plus przyznać mogę za obiektywizm - Barcalay nie korzysta z własnych opinii. Wykorzystuje zarówno gloryfikujące Mourinho doniesienia prasowe, jak i go krytykujące. Być może ma ułatwione zadanie: gdyby ktoś autentycznie lubił Portugalczyka za wszystko, co robi, wyszedłby na wariata. Niemniej jednak chwali się fakt, że z tak skrajnej postaci potrafił wyłowić cechy bycia dobrym szkoleniowcem (trener, menadżer, selekcjoner) i przedstawić je tak, by nie podchodziły pod dyskusję.
Dobre jest również tłumaczenie - pewnie dlatego, że z nietrudnego angielskiego.
Ogółem: naprawdę warto przeczytać (tylko trzeba być skupionym, łatwo się bowiem pogubić w akcji)!
Bohaterowie dwóch przedstawionych przeze mnie biografii mieli wiele współnego z kolejnym wybitnym piłkarzem, którego życiorysem się zajmę. Lionel Messi rzekomo uniemożliwił mu zaistnienie w Barcelonie, Jose Mourinho pragnął zatrzymać go w swojej drużynie na siłę, będąc rozkochanym w jego umiejętnościach. O kim mowa? To jasne, o najsłynniejszym szwedzkim napastniku, Zlatanie Ibrahimoviciu, który ostatnio zaskoczył fanów wydając autobiografię. Ale o tym w następnej części przeglądu...
Thd