Kolejne popołudnie spędzone w autobusie. Razem z koleżanką wracamy ze szkoły po ośmiu godzinach męki. Na moim ramieniu ciąży czerwona torba, wypełniona książkami. W autobusie pełno ludzi. Obie czujemy się, jakby ktoś naszymi ciałami chciał wybić nowe drzwi. Krótkie blond włosy opadają Iwonie na oczy. Nie może ich odgarnąć, bo ścisk jest tak duży, że nie może podnieść ręki. Na prawym policzku czuję czyjś mokry płaszcz. Myślę, że tusz zamiast na oku jest już pod nim.
Przystanek. Mokry płaszcz wysiada. Dla równego rozmazania makijażu przytulam się do szyby. Tymczasem obok mnie staje chłopak. Na oko osiemnaście lat. Obowiązkowo łysy. W uszach ma czarne słuchawki odtwarzacza. Już wiem, że nie skończy się to dobrze. Prymitywne „bum, bum" i „umc, umc" nie umilają mi podróży.
Zaczynam myśleć, że kolega ogłuchł i swoją krzywdą chce się podzielić z resztą świata. Przystanek. Kolega niestety nie wysiada. Czy w takim razie moim przeznaczeniem jest spędzenie reszty życia w ciszy? Próbuję umilić sobie czas i porozmawiać z Iwoną. W końcu plotki o kolegach i nauczycielach zawsze przynoszą ulgę. Jednak nie tym razem. W autobusowym tłumie nie ma mowy o prywatności. Ludzie dookoła od razu zaczynają się przysłuchiwać naszej rozmowie. A co, jeśli ta niska brunetka w czarnym płaszczu jest przyjaciółką chemiczki? Albo, co gorsze, mamą Kaśki? Właściwie to jest nawet trochę podobna. Lepiej już się nie odzywać, niż ryzykować. Więc pozostaje mi tylko kiepskie techno. I to nie z mojego odtwarzacza. Tymczasem autobus dojeżdża na przystanek. To już trzeci.
Coraz bliżej domu. Na wolne miejsce obok mnie przeciska się starsza kobieta. Oczywiście w jej przeciskaniu bardzo ważną rolę odgrywają łokcie. Od teraz beret łaskocze mnie w nos. A żeby było weselej, od czasu do czasu dostaję po nogach olbrzymią, czarną torbą. Wieczorem pewnie odkryję parę nowych siniaków. Daleko nie zajechaliśmy. Po paruset metrach autobus staje w korku. Jest to straszne, tym bardziej, że na horyzoncie widzę mój przystanek. Oczywiście, zaczynają się narzekania. Starsza kobieta na głos wypowiada swoje zdanie. Jej słowa tworzą świetną mieszkankę z muzyką z odtwarzacza. „Jak to możliwe, że inni jadą tak szybko, a my stoimy?". Szkoda, że po prostu nie lecimy. „Dlaczego kierowca nie zjedzie na lewy pas, skoro tam jest szybciej?". A dlaczego nie wsiądzie pani za kierownicę? Myślę tylko, że reszta pasażerów nie byłaby szczęśliwa, gdyby skręciła pani w lewo, zamiast jechać na przystanek. Na szczęście już niedaleko. Jeszcze tylko parę narzekań przeplatanych muzyką i razem z Iwoną przeciskamy się do drzwi. Odrobina zimnego powietrza od razu poprawia mi nastrój. Umawiamy się o siódmej następnego dnia na przystanku. Jutro cała zabawa zacznie się od nowa.
fot. K.Jasińska
Jola KuśŚmigło