Piątkowy wieczór to dla ludzi młodych moment odreagowania od szarej, codziennej rzeczywistości. Wypad ze znajomymi na miasto, aby porozmawiać, odprężyć się w knajpie czy klubie to cotygodniowa norma. Wybierając jednak któryś z krakowskich lokali musimy liczyć się z masą niekulturalnych obcokrajowców, którzy od paru lat upodobali sobie Kraków jako miejsce pijańskich ekscesów. Nie zapominajmy także o miejscowych, którzy najprawdopodobniej myślą, iż jako mieszkańcy Krakowa mają prawa większe od innych na przykład w awanturnictwie.
Jeśli uda nam się miło spędzić wieczór, po braku ewentualnej styczności z wyżej wymienionymi, trzeba jeszcze wrócić do domu. I tu zaczynają się kolejne schody. Co majętniejsi zamawiają taksówkę lub popularne w ostatnich czasach "przewozy osób". Jednak studenci i licealiści mogą raczej zapomnieć o takich wygodach. Pozostają więc nocne autobusy.
Przyjeżdżają średnio co godzinę, lub (jeśli mają kurs na gęściej zasiedlone rejony Krakowa)- co 30 minut. Nawet to nie wystarcza jednak dla ogromnej grupy ludzi czekającej na Dworcu Głównym.
Gdy tylko kierowca otworzy drzwi zaczyna się wielki wyścig, w kórym bynajmniej nie chodzi o zajęcie miejsca siedzącego (to udaje się tylko najlepszym ,,zawodnikom"). Głównym celem jest dostanie się po prostu do wnętrza pojazdu. Upadek czy cios w twarz od nieuważnego "gracza" są wliczone w ryzyko powrotu do domu.
Kiedy wreszcie uda się wejść (o ile się uda!) zaczyna się najlepsza część ,,zabawy". Fakt, że możliwość uchwycenia się czegokolwiek jest znikomy wcale nie oznacza, iż przy hamowaniu autobusu od razu musimy się wywrócić! Wręcz przeciwnie. Możliwe, że nawet nie drgniemy. Tak ciekawą sytuację powoduje spory nadmiar osób.
Pomijając już tłok jesteśmy narażeni na ludzi pijanych, którzy w najmniejszy sposób nie kontrolują swojego, często niegrzecznego, wręcz chamskiego zachowania.
Czy to oznacza, że najlepszym rozwiązaniem piątkowych kłopotów, byłoby pozostanie w domu?
Moim zdaniem nie! Wychodźmy na miasto, bawmy się, ale zachowajmy przy tym rozwagę i zdrowy rozsądek, którego coraz częściej brak "piątkowiczom"...
Magdalena Czeluśniak
tekst konkursowy