Dzisiaj, w godzinach popołudniowych, w ścisłym centrum miasta nastąpił totalny paraliż. Tramwaje, autobusy i auta nie mogły jechać codziennymi trasami. Wszędzie pełno było policji, a na odległość kilkuset metrów było słychać syreny i okrzyki : „Solidarność!".
Na miejscu znalazłem się zaraz po 14, kiedy jakieś dwa tysiące ludzi zgromadziło się na placu Matejki. Większość z nich miała żółte apaszki z polską flagą i napisem: „Solidarność". Co czwarta osoba miała jakiś baner czy transparent lub pomagała go trzymać. Ku mojemu zdziwieniu całe to przedsięwzięcie było zdominowane przez osoby starsze, średnio 50+.
Szybko zacząłem się rozglądać za kimś, kto wyglądał na rozsądnego i wygadanego człowieka, który byłby w stanie bez problemu odpowiedzieć na moje pytania. Wtedy rzucił mi się w oczy starszy pan z aparatem, stowarzyszeniową czapeczką i chorągiewką. Ponieważ wszyscy zaczynali się przemieszczać zdążyłem zadać dwa pytania:
- Co tutaj tak właściwie się dzieje?
-Protestujemy, bo chcemy zwiększyć płacę minimalną w naszym państwie - mówi pan Józef - jesteśmy również przeciwnikami wzrastających cen paliwa, żądamy ich obniżenia.
-Na co dziś liczycie?
- Mamy zamiar złożyć petycję do Urzędu Wojewódzkiego i pokazać tamtejszym pracownikom, co tak naprawdę się dzieje.
Niestety obowiązki wzywały mojego rozmówcę, który nie do końca miał rację jeśli chodzi o cele całego protestu. W krótkim czasie dołączyły osoby z jeszcze innymi problemami. Widniały kontrowersyjne transparenty: „Przestańcie wykorzystywać koleje" i „Dość bezprawnego odbierania kamienic". Gdy dotarliśmy na miejsce pod głównym wejściem miała miejsce oficjalna przemowa, niestety nie dałem rady się dopchać do samego przodu, więc nie widziałem dokładnie jak to wygląda, tylko słyszałem. W ruch poszły syreny i prawdopodobnie świece dymne, bo widoczność spadła do minimum i ludzie cofali się przed gęstym, białym dymem. Policja na szczęście nie interweniowała i nie było żadnej kontrmanifestacji. O godzinie 16 ruch wznowiono, a wszyscy uczestnicy i działacze spokojnie rozchozeszli się w swoją stronę.
Paweł Derecki