Pochmurne niedzielne przedpołudnie. Drobne krople deszczu, które spadają z chmur, nie robią na nas wrażenia. Niewielki budynek z czerwonej cegły nieopodal Dworca Głównego w Krakowie czeka na gości. To muzeum Armii Krajowej. Otworzono w nim nową wystawę. Naszym przewodnikiem jest młody mężczyzna z okularami na nosie i w czarnym swetrze. Przemysław Wywiał, dr historii, z uśmiechem informuje nas, że nie jest zawodowym przewodnikiem i po raz pierwszy oprowadza grupę po muzeum.
Spacer do przeszłości
Dziedziniec. Dobre miejsce, by poznać dzieje budynku. Zbudowano go jako centrum dowodzenia Twierdzy Kraków. Na dwóch piętrach znajdowały się kwatery żołnierzy i oficerów, a podziemie skrywa sieć tuneli prowadzących do innych tego rodzaju budynków. Obecna ekspozycja muzeum mieści się na dwóch kondygnacjach. Na parterze poznamy historię sprzed 1939 roku i rozpoczęcia II wojny światowej, podziemna ekspozycja opowie o losach Armii Krajowej.
Po lewej stronie dziedzińca, na małych ekranach błyskają kadry filmów z okresu po odzyskaniu niepodległości. Piłsudski patrzy na nas z dorożki, maszerują żołnierze nowo utworzonego wojska, przechodnie wiwatują. - Zorganizowanie państwa po 123 latach zaborów było niezwykle trudne - opowiada przewodnik. - Trzeba było stworzyć jednolity system państwowy, łącząc trzy terytoria posiadające odmienne prawo, walutę i znajdujące się na różnym poziomie gospodarczym.
Opór narodu
Trudno nie podziwiać wielkiego wysiłku ówczesnych Polaków. Państwo jednak przetrwało zaledwie 21 lat. W następnej sali jesteśmy już we wrześniu 1939 roku. Na dużym ekranie uśmiechnięci żołnierze opuszczają Sandomierz i ruszają na front. Po obu stronach wyświetlacza, w gablotach stoją mundury polskich oficerów. Teraz mogą odpocząć, podobnie jak czołg - perełka ekspozycji, jeden z niewielu czołgów używanych przez Polaków podczas Kampanii Wrześniowej. Dr Przemysław Wywiał przekonuje, że każda armia ma swoje tajemnice, czasami zaskakujące. Opowiada o niedźwiedziu Wojtku, który osierocony przez matkę, został przygarnięty przez polskich żołnierzy. Szybko stał się ich maskotką. Towarzyszył im nawet pod Monte Cassino. Po wojnie znalazł się w angielskim zoo. Jednak do końca swoich dni reagował na dźwięk polskiej mowy. Ostatnimi eksponatami na parterze są mundury polskich sanitariuszy.
W podziemiach wita nas wojskowa muzyka. Na ekranach monitorów współcześni aktorzy ucharakteryzowani na ak-owców opowiadają o swoich przeżyciach związanych z kolejnymi etapami wojny. W gablotach wyłącznie oryginalne eksponaty. Opatrunki, broń, mundury, odznaki. Zwiedzamy pomieszczenie stylizowane na pokój. Ogłuszają nas syreny, strzały, w oknie widzimy płonący budynek. Pan Przemysław przedstawia historię utworzenia AK. Rząd Polski w grudniu 1939 roku powołał Związek Walki Zbrojnej. Jego celem było „stworzenie ośrodków oporu narodowego" i „współdziałanie w odbudowie państwa polskiego na drodze walki orężnej". - Była to ogólnonarodowa, tajna organizacja wojskowa, której strukturę oparto na zasadach bezwzględnej hierarchii i dyscypliny - wyjaśnia przewodnik. - W 1942 r. jej nazwę zmieniono na Armię Krajową.
Sprytni, odważni, uparci
Kolejne części ekspozycji opowiadają o szkoleniu wojskowym oraz Biurze Informacji i Propagandy AK. Dowiadujemy się, że nowych żołnierzy do walki przygotowywano przede wszystkim w lasach, a zajęcia odbywały pod przykrywką szkoleń przeciwpożarowych. Autentyczne ulotki propagandowe z tamtych czasów wzywają do walki z nazistami. Podrzucano je Niemcom. Alianccy żołnierze, którzy je znaleźli, sądzili, że w Niemczech działał jakiś ruch oporu. Były bowiem napisane tak dobrą niemczyzną.
Docieramy do muru - ściany starego domu, na którym ktoś namalował słowa „Hitler Kaput" oraz znak Polski Walczącej. Tu rozpoczyna się opowieść o polskim harcerstwie i Szarych Szeregach. Obok znajdujemy informacje o akcjach dywersyjnych polskiej młodzieży i wydarzeniach znanych z książki „Kamienie na szaniec". Jedną z atrakcji muzeum jest rekonstrukcja kadłuba amerykańskiego Halifaxa, który dokonywał zrzutów dla żołnierzy AK. Oprócz niego można podziwiać rekonstrukcję rakiety V-2, której budowę rozszyfrowali właśnie Polacy.
Krwawe rany
W pomieszczeniu poświęconym Powstaniu Warszawskiemu oglądamy film. Narrator opowiada o rozpaczliwej walce powstańców i zdradzie Rosjan. Stalin czekał, aż powstanie upadnie, utrudniał aliantom dostarczenie pomocy walczącym. Kolejne sale opowiadają o końcu wojny oraz sowieckich represjach po wrześniu 1945 roku. Wchodzimy do ubeckiego karceru, by zobaczyć, jak mogli czuć się w nim więźniowie. Na ścianie zestawione dwa zdjęcia. Jedno, zrobione tuż przed wojną, przedstawia młodego, zdrowego mężczyznę w mundurze. Na drugim ten sam mężczyzna sfotografowany zaledwie kilka lat później, po powrocie z zesłania na Syberię. Widzimy zmęczonego starca w zniszczonym płaszczu.
Patrzymy na fotografię rotmistrza Witolda Pileckiego - żołnierza AK, który jako ochotnik zgłosił się do obozu w Auschwitz, by zdobyć informacje na temat jego funkcjonowania i zorganizować w nim ruch oporu. Udało mu się stamtąd uciec. Po wojnie w 1948 roku został skazany na karę śmierci i wkrótce potem stracony przez UB.
Śmigło