Wańkowicz wychowywał córki na „mocne ziele", by potrafiły przetrwać „na kraterze", czyli w ogarniętej wojną Polsce.
„Ziele na kraterze" Melchiora Wańkowicza to autobiograficzna powieść polskiego pisarza, dziennikarza, reportażysty i publicysty. Autor opowiada w niej o dorastaniu swoich córek, wojnie, miłości i przyjaźni.
W dedykacji pisarz umieszcza zdanie: „Dedykowane przyszłym ekskawatorom". Ekskawator to określenie koparki. Autor w ten sposób nazywa osoby, które w przyszłości, tak jak on, podejmą się trudu wydobycia najcenniejszych wspomnień.
Melchior Wańkowicz z Zofią Wańkowiczową miał dwoje dzieci: Martę i Krysię. W książce imiona córek zastępują liczne synonimy, które oddają ich charakter i naturę, np.: Martę pisarz nazywa Sancho Pansą, co po francusku znaczy „prosiątko" (bo ciągle podjada), a Krysię Pytonem (od nieustannie zadawanych pytań) lub Strusiem (za skłonność do robienia „zdziwionych" min).
W książce pisarz skupia się na poszczególnych etapach życia swoich dzieci, dzieli je na biologiczne cząstki: „Kiełkowanie", „Czy przycinać", „Rozrost", „Odrost" i „Chlorofil". Wańkowicz pragnie wychować córki na „mocne ziele", by potrafiły przetrwać „na kraterze", czyli w ogarniętej wojną Polsce, w czasie nieludzkim.
Wojna nie tylko rozdzieliła dzieci pisarza, ale i sprawiła, że musiały szybko dorosnąć: usamodzielnić się i dojrzeć. Po wybuchu Powstania Warszawskiego Krysia opuściła matkę i przyłączyła się do batalionu „Parasol", by wraz z przyjaciółmi walczyć o wolność.
Jednocześnie wojenne lata to czas ich dzieciństwa - cenny etap życia, którego nie można zmarnować, stracić, przegapić: czas nauki i spotkań z przyjaciółmi.
W pamięci pozostaje ta niezwykła chęć walki ówczesnej młodzieży, przekonanie, że taki jest jej obowiązek wobec kraju oraz próba szukania normalności w zwykłych codziennych czynnościach.
Autor częściej wspomina Krysię, bo to jej chce oddać hołd za walkę o Polskę. Druga z córek, Marta, dokonuje innego wyboru: wyjeżdża za granicę, tam pracuje, rodzi swoje pierwsze dziecko i listami wysyłanymi do matki wspiera rodzinę.
W poważne sprawy i problemy autor stara się wpleść wątki, które wywołują uśmiech na twarzach czytelników. Dobrym przykładem takiej sytuacji była impreza imieninowa u Wańkowicza, kiedy to wybierano króla migdałowego - najbardziej nietrzeźwego gościa.
Moim zdaniem „Ziele na kraterze" to lektura trudna, pełna metafor. Polecam tę książkę osobom, które chcą zapamiętać albo przypomnieć sobie, jak smakuje i jaką wartość ma dzieciństwo.
Maciej WnękŚmigło