Gdyby Danka miała wąsy, byłaby Piłsudskim
   

Mogła dalej żyć, chodzić do szkoły, mieć dzieci, wnuki. Nie zdążyła skończyć 18 lat.

Bolesław Chrobry, Piłsudski, Wałęsa... W szkole uczą nas, że by znaleźć swoje miejsce w historii, trzeba być postawnym mężczyzną po trzydziestce, najlepiej z bujnymi wąsami. Inka nie dożyła trzydziestki, wąsów nie wyhodowała. 28 sierpnia 1946 roku zabrakło jej kilku dni do ukończenia 18 lat.

Koniec dzieciństwa

Danuta Siedzik urodziła się we wrześniu 1928 roku w Guszczewinie na Podlasiu. We wrześniu, jedenaście lat później, kiedy żołnierze Wermachtu i Armii Czerwonej zajęli terytorium Polski, miała zaledwie 11 lat. Jej ojciec był leśniczym. Zginął kilka lat później w Iranie, jako żołnierz Armii generała Andersa. Czas beztroskiego dzieciństwa skończył się. Siedzikowie nie potrafili z założonymi rękami patrzeć na klęskę ojczyzny. Matka należała do Armii Krajowej. Niemcy rozstrzelali ją, gdy Danusia miała 15 lat. Dziewczyną i jej dwiema siostrami opiekowała się babcia, spokrewniona z pisarką Elizą Orzeszkową, autorką „Nad Niemnem".

Inka

Sytuacja Polski nie przedstawiała się kolorowo. Podlasie, rodzinne tereny Danki, we wrześniu 1939 roku znalazły się pod okupacją Związku Sowieckiego. Dwa lata później Niemcy wypowiedzieli Rosjanom wojnę i wkroczyli na drogi Podlasia. Edward Śmigły, wódz naczelny wojsk polskich, powiedział o okupantach: „Niemcy unicestwiają nas fizycznie, Sowietom to nie wystarcza, oni chcą unicestwić polskie dusze". Mimo to Polacy się nie poddawali. Od początku wojny w podziemiu działa AK - Armia Krajowa, tajna organizacja walcząca z okupantami. W grudniu 1943 roku Danka złożyła przysięgę i wstąpiła do Armii Krajowej. Z Danusi stała się „Inką". Po przeszkoleniu wojskowym i kursie sanitarnym została łączniczką. Do połowy 1945 roku mieszkała w Narewce, pracowała jako urzędniczka w nadleśnictwie.

Czerwony terror

Pod koniec wojny NKWD - sowiecki urząd bezpieczeństwa - pracuje nad rozpracowaniem polskiej armii podziemnej. Następują liczne zatrzymania i aresztowania. Aresztowana zostaje także Inka. Wraz z innymi wiozą ją do Białegostoku. W czasie transportu zostaje odbita przez patrol 5 Wileńskiej Brygady AK dowodzony przez majora Łupaszkę. Od tej pory zostaje sanitariuszką w oddziale. We wrześniu 1945 roku, po rozwiązaniu brygady, wyjeżdża do Olsztyna i rozpoczyna naukę w gimnazjum, tym razem pod nazwiskiem Obuchowicz.
Cztery miesiące później Inka ponownie podejmuje służbę w oddziale, znów w roli sanitariuszki. Wykonuje także zadania kurierki i łączniczki. Podczas akcji pomaga nie tylko partyzantom, ale także rannym przeciwnikom. W lipcu 1946 r. wyjeżdża do Gdańska po zakup opatrunków i leków dla oddziału. Wczesnym rankiem 20 lipca zostaje aresztowana i umieszczona w więzieniu przy ul. Kurkowej w Gdańsku.

Powiedzcie, że zachowałam się, jak trzeba

Ubecy wszelkimi sposobami próbują uzyskać od niej informacje. Jest bita, rozbierana do naga, poniżana. To tylko nieliczne z ich metod. Ubecy proponują, że zapomną o całej sprawie, gdy tylko wyda kolegów. Będzie mogła rozpocząć normalne życie, pójść do szkoły... Inka nie mówi nic. Sama wybiera swój los. Nie podpisuje pisma z prośbą o ułaskawienie. Zarzucono jej nakłanianie do rozstrzelania funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. Gazety piszą o niej „Krwawa Inka", milicjanci składają fałszywe zeznania. Mimo rozbieżnych zeznań świadków Inka zostaje skazana na karę śmierci. W liście pożegnalnym do koleżanek pisze: „Smutno mi, że muszę umierać. Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się, jak trzeba".

Niech żyje Polska

28 sierpnia 1946 roku, godzina 6.15. Zostaje odczytany wyrok. Inka wraz z Feliksem Selmanowiczem, oficerem Wileńskiej Brygady AK stają przed plutonem egzekucyjnym, krzyczą: „Niech żyje Polska!". Padają strzały, kule jedynie ranią skazańców. Dziewczyna podnosi się i woła: „Niech żyje major Łupaszko!". Słychać kolejny wystrzał - oficer Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego strzałami w głowę zabija Inkę i Feliksa.

Mogła normalnie żyć

Czy trzeba mieć moc Supermana, urodę Wonder Woman i sławę Heraklesa, by być bohaterem? A może wspaniałego konia, szablę w dłoni i zdjęcia w podręcznikach do historii? Nie. Siedzikówna jest tego dowodem. Mogła dalej żyć, chodzić do szkoły, mieć dzieci, wnuki. Jednak wolała zginąć w słusznej sprawie, niż wyprzeć się swoich wartości i przekonań. Do końca swojego życia walczyła o Polskę. Niech żyje Inka!

 Magdalena Chyłka
Śmigło
Poleć znajomemu
Imię i nazwisko nadawcy:
E-mail adresata:
Poleć
Link został wysłany
Newsletter
juliada mlodziez smiglo

Powered by mtCMS   •    Wszelkie prawa zastrzeżone   •    Projekt i wykonanie MTWeb