Szok i niedowierzanie. Takie uczucia towarzyszyły wielu ludziom 10 kwietnia 2010. W tym mnie i moim znajomym. Na początku nie wierzyliśmy, potem płakaliśmy. Potem przede wszystkim chcieliśmy wiedzieć. Co się stało dokładnie, kto zginął. Informacje napływały z wielu stron. W końcu padło jedno krótkie zdanie: „nikt nie przeżył." Z każdym kolejnym nazwiskiem wyczytanym z listy pasażerów coś zamierało...
Atmosfera wśród Krakowian niemal natychmiast uległa zagęszczeniu. Bardzo chciałoby się coś zmienić. Pozostało jedynie złożenie hołdu i zachowanie pamięci. Niezależnie od tego jakie są nasze poglądy polityczne. Teraz jest odpowiedni czas, abyśmy uświadomili sobie, jak wiele zrobili ci ludzie - wiele lat życia poświęcając dla kraju, wreszcie ginąc podczas wypełniania swoich obowiązków.
Cieszy mnie, że w naszym mieście chęć wyrażenia szacunku jest ogólnie spotykana wśród różnych grup wiekowych. Już w sobotę gromadzono się na Wawelu, w kościołach, a także pod Krzyżem Katyńskim, upamiętniającym zbrodnię sprzed 70 lat. Sama stałam tam ponad godzinę. Stałam i myślałam jak tworzy się historia. Historia, która po raz kolejny okazała się okrutną nauczycielką dla naszej Ojczyzny.
Zadajemy sobie pytanie: dlaczego? Na nie nie ma odpowiedzi.
Co więc robimy?
W miejscach znaczących składamy znicze i kwiaty. W intencji poległych ofiarujemy modlitwy. W oknach wieszamy flagi. Pozornie małe gesty wyrażają także naszą solidarność z rodzinami zabitych. Nasz kraj spotkała wielka tragedia, możliwe że największa tragedia polityczna w dziejach. Nie zapominajmy jednak o tej ludzkiej, którą przeżywają wszyscy związani z 96 ofiarami Smoleńska.
Wiele się w Polsce zmieni. Warto już teraz wspomnieć, że dużo zależy od nas- młodych ludzi, młodych obywateli. Bo chociaż nie zdajemy sobie z tego sprawy, mamy wpływ na los społeczeństwa. I nie musimy podejmować w tym celu kariery politycznej.
Monika PtasznikŚmigło