Niesiesz eko-siatkę. Nie wiedziałeś? Przecież przy kasie zapłaciłeś 12 gr więcej, w dodatku po drodze siatka przedarła się i wyleciały z niej wszystkie twoje zakupy. Kupiłeś eko-owoce, które teraz turlają się po zwykłym, osiedlowym chodniku. Burza w mózgu, chwila zastanowienia, upychasz zakupy po kieszeniach twojej dużej, czarnej bluzy, którą tak lubisz. Szczęście, że akurat ją ubrałeś! Wchodzisz do domu, uważnie oglądasz produkty. Chwila skupienia, dochodzisz do wstrząsającego wniosku. Z zewnątrz to zwykłe owoce, wyglądające jak te ze sklepu...

Eko-siatka

Grzesiek wchodzi do domu. Zmęczony i zły, długo szukał sklepu z produktami „eko". Jest przerażony. Portfel jest, ale jego zawartość znacznie się zmniejszyła. Przecież specjalnie trzymał go na dnie plecaka, nic nie mogło wypaść. No tak, przegląda teraz paragon i łapie się za głowę - na kilka pomidorów, dwa ogórki, trochę szpinaku i sos wydał 45 zł.

Skoro chłopak zmęczony, to i głodny. Jakoś przełknie fakt, że nie kupił żadnego eko-mięsa. Po wstępnych obliczeniach stwierdza, że gdyby to zrobił, zostałby bez grosza. Jak już się poświęcić, to w całości. Po wymieszaniu i pokrojeniu wszystkiego, co miał, na talerzu pojawia się kolorowa sałatka. „Mama robi lepszą" - myśli. Wymowniejsze jest jednak to, że odstawia eksperymentalne danie po kilku kęsach...

Drzewo czeka

Zaszyty na tarasie, chce zaczerpnąć trochę słońca. Obok jego eko-telefon ładuje baterie. Wiadomo, mniejsze zużycie prądu i te sprawy. W jego ręku widzę gazetę, o ironio, nie „eko"! Czyta w niej wywiad z jednym z celebrytów, dlaczego warto być ekologicznym. Nie jest zadowolony, raczej zły. Ani dobrej sałatki, ani pieniędzy. Gazeta idzie w kąt, bo bateria w telefonie jest już naładowana, pora się odprężyć...

Ukojony rytmem ulubionej muzyki wstaje. „Idę sadzić drzewa, potem będzie ich więcej". Już nie patrzy, czy jego kalosze wykonane są z „eko" materiału. Wie, że w taki sposób może zrobić coś dobrego dla siebie i innych.