Kazanie kardynała Dziwisza podczas ostatniego Bożego Ciała było zaskoczeniem. Media huczały od informacji o klęsce Kościoła łagiewnickiego i zwycięstwa tego toruńskiego. Ponownie dowiedzieliśmy się, że brak telewizji Trwam na cyfrowym multipleksie jest ciosem w demokrację. Mówiąc jednak o końcach wszelkich stronnictw w polskim katolicyzmie warto przypomnieć słowa ks. Kazimierza Sowy sprzed 2 miesięcy ze swojego artykułu na portalu natemat.pl a poza tym, ci, których śmierć inni ogłaszają przedwcześnie zwykle żyją długo, czego sobie i innym życzę.
Podziały w polskim Kościele w ciągu kilku ostatnich lat mocno nabrały na sile. Aby się o tym przekonać wystarczy przeczytać jakąkolwiek wypowiedź abp. Głodzia. Apogeum tego konfliktu był zakaz wypowiedzi w mediach (wyłączając Tygodnik Powszechny) nałożony na ks. Adama Bonieckiego. Całe to wydarzenie zostało skomentowane przez wyżej wymienionego kapłana słowami: Moja hipoteza jest taka, że drzemie w nas wciąż nadmiar lęku, słabości, poczucia niższości. Człowiek pewny swojej ojczyzny nie będzie szalał na jej punkcie. Człowiek pewny swojej wiary nie będzie wszędzie węszył jej prześladowań. I odwrotnie. To niepewność własnych przekonań budzi agresję obronną u wszystkich stworzeń, które atakują, nie widząc innego ratunku. Ta wypowiedź została ostro skrytykowana przez środowiska związane z Frondą. Sam Boniecki stał się jedną z najbardziej piętnowanych postaci Kościoła. Tylko którego? Łagiewnickiego? Otwartego? Czy może, po prostu, polskiego, tego samego co za czasów Prymasa Tysiąclecia lub Jana Pawła II?
Brak jednego przywódcy prowadzi Kościół w Polsce do kryzysu. Bez osoby, która wyznacza drogę i jest autorytetem dla wszystkich poszczególne grupy starają się uzyskać jak najwięcej władzy. To zwykły frazes. Niestety, doskonale opisuje dzisiejszą sytuację polskiego katolicyzmu. Co gorsza, słuchając coraz to nowszych wystąpień, czytając artykuły łatwo zauważyć, że porozumienie nie jest w zasięgu ręki. Jest wręcz przeciwnie, z każdym kolejnym zdaniem Kościół od niego się oddala. Pozostają tylko pytania: do czego to wszystko zmierza? Co można zrobić?
Można czekać.
Artuś Kula