Dni, miesiące czy lata?
   

Kilkadziesiąt lat miłości

Mój wujek zmarł w 50. rocznicę swojego ślubu. Pół wieku spędził ze swoją ukochną żoną, wychowywał dzieci, patrzył jak rosły jego wnuki, wybudował dom i żył szczęśliwie.

Moja babcia zmarła 2 dni po 57. rocznicy ślubu. Mimo trudności, których doświadczyła w życiu to dom i rodzina były dla niej najważniejsze. Wszystko wybudowała razem z dziadkiem na bazie ich wzajemnej miłości. A wcale nie było łatwo. Zanim się pobrali stanęło przed nimi wiele przeszkód. Od tej najbardziej rzucającej się w oczy- babcia była starsza o 5 lat od dziadka. Po ślubie też doświadczyli wielu niepowodzeń, które mogły doprowadzić do ich rozstania. Ale przeżyli razem długie lata. I do ostatniego momentu, a nawet po jej śmieci, widać było łączące ich silne więzi. Wielokrotnie słyszałam od dziadka opowieści o ich przeszłości, problemach, chwilach szczęścia, wątpliwościach i nareszcie o tym ile dzięki babci osiągnął, ile jej zawdzięcza.

Jak jest teraz?

Znajoma ze swoim chłopakiem była ponad 3 lata. Tworzyli bardzo fajną parę, kochali się i bardzo dbali o siebie. I w którymś momencie odebrałam telefon. Dzwoniła z informacją, że ją zostawił. „Bo on się starzeje, nic nie osiągnął, a czas który jej poświęca powinien przeznaczyć na rozwój samego siebie". Szybko jednak zrozumiał, że związek niczego mu nie odbiera, że to tylko kwestia organizacji czasu.

A jak często przy rozstaniach padają stwierdzenia typu: "Nie chcę Cię ranić, więc musimy się rozstać" albo "Nie spróbujemy co będzie dalej, bo zależy mi na Tobie, ale na pewno nam to nie wyjdzie". I wszystko w tym samym tonie. Słuchanie o tym jaką się jest wspaniałą osobą w takich wypadkach niestety nie działa. Bolą niewykorzystane szanse i niepowodzenia, które nam chyba za łatwo przeszkadzają.

Dlaczego odpuszczamy?

Chyba z czasem robi się trudniej, poważniej, odpowiedzialniej. I wtedy któraś strona daje spokój. Owszem, jesteśmy młodzi i całe życie przed nami. Wiązanie się "na poważnie" to duże wyzwanie. Ale chyba budowanie związku powinno polegać na tym, że możemy sobie zaufać i chcemy z tą osobą iść przez życie. Coraz częściej słyszę opinie, że "nie warto się przejmować, bo i tak każdy związek się rozpadnie". Może się rozpadnie, ale dlaczego "każdy" i dlaczego mamy się tym "nie przejmować"? Czemu z góry zakładać że „nawet jak się kochamy teraz" to "z czasem to minie"? Czy wobec tego nie warto próbować przezwyciężyć trudności?

Rozstania są różne. Jeśli wywołane są kłótniami, niezgodnością charakteru, czy też nawet faktem, że pokochaliśmy kogoś innego- wtedy wychodzą zapewne na korzyć. Jest jeszcze druga opcja. Gdy rozstanie wynika z tego, że się poddajemy, z lęku że nie damy rady, że nie warto, bo i tak, prędzej czy później się posypie. Wtedy mimo wszystko chyba warto próbować. Związek powinien nas angażować, wynikać z tego, że zależy nam na drugiej osobie. Chyba nie chcemy traktować tego jak zabawy, którą, gdy zacznie być męcząca, trzeba porzucić? Bo wtedy musimy się liczyć z tym, że druga strona może zrobić to samo. Może, ale gdzie tutaj zaufanie? I gdzie go szukać we współczesnym świecie?

Monika Ptasznik
Śmigło
Poleć znajomemu
Imię i nazwisko nadawcy:
E-mail adresata:
Poleć
Link został wysłany
Newsletter
juliada mlodziez smiglo

Powered by mtCMS   •    Wszelkie prawa zastrzeżone   •    Projekt i wykonanie MTWeb