ChmURNA przyszłość
   

Metr wysokości i raczej nieruchawa. Dwa kolory, ale niezbyt straszne, bo nasze, polskie. Czemu się jej tak boimy? Trzy z pięciu osób nie podeszły do urny, ba! Nawet nie weszły do lokali wyborczych. Dlaczego tak bardzo nie chcemy decydować o naszym życiu? Powodów może być wiele. Obklejona plakatami ściana, pod nogami ulotki. - Proszę bardzo... proszę bardzo... proszę, dziękuję! - słychać z daleka ulotkarza, pracującego dla jednej z partii. Polityką jesteśmy po prostu zmęczeni. Programów wyborczych nie chce nam się słuchać, sondaży nie czytamy, w obietnice nie wierzymy. Narodowa ignorancja sięga chyba apogeum, a lepiej raczej nie będzie. I trudno się dziwić - media gorączkowo zasypują nas na zmianę - przy wyborach spotami, po wyborach skandalami, co odczuwają wszyscy. Zaczyna brakować kolejnych nazw na afery (afera kolczykowa, taśmowa, ogórkowa). Zaczyna również brakować miejsc na tablicach ogłoszeń, słupach, ścianach, a nawet chodnikach. Szczytem marketingu partyzanckiego są przywieszki na sygnalizacji świetlnej, graffiti z wizerunkiem posła czy też skromny atak dwupiętrowymi plakatami na kamienicach. Jak znaleźć złoty środek? Tego nie wiadomo.

W internecie furorę robi akcja Adama Kowalskiego - kandydata zależnego. W swoim programie wyborczym przedstawia on bardzo konkretne hasła - "Za Wasze pieniądze posiedzę sobie w sejmie i powiem cokolwiek.". Poprzez swój projekt ośmiesza on najpopularniejsze polskie partie i skłania do przemyśleń, czy na pewno w spotach wyborczych nie słuchamy jedynie czczych obietnic, które kryją w sobie drugie dno.

Podobne poglądy przedstawia Błażej Łukasz Parda - samozwańczy "Kandydat nad kandydatami". Twierdzi, że jako prawdziwy Polak zredukuje on bezrobocie - wszakże, gdy zagłosujemy na niego zatrudni on młodą i ładną sekretarkę do swojego biura poselskiego. Zwiększy on również bezpieczeństwo na polskich drogach, kupując sobie nowego mercedesa z sześcioma poduszkami powietrznymi. Z pozoru wydaje się nawet zabawne. Ale czy aż tak mało realne? Takie pytanie zadaje wielu satyryków, rysowników czy też anonimowych prowokatorów. W internecie jedna akcja przegania drugą. Trzeci rok z rzędu da się widzieć przerobione plakaty, z hasłem "Głos na Cthulhu - głosuj na większe zło". I choć potwór z powieści Lovecrafta prawdziwy nie jest, to idea głosowania na mniejsze zło, jak najbardziej. Dlaczego oddajemy głos nie na partię, a przeciwko partii? Nowych twarzy do rządu nie brakuje - to my nie mamy odwagi im pomóc.

 

Jak dojść do jedynych, słusznych wniosków jesli chodzi o problem głosować/nie głosować? Warto odpowiedzieć sobie na ważne pytanie - po co są wybory? Może wtedy okaże się, że wzięcie karty do głosowania i postawienie, z pełną świadomością krzyżyka przy wybranym nazwisku jest jedynym, realnym i konkretnym, sposobem na obywatelski sprzeciw. Słowa może nie odkrywcze, ale niestety wciąż aktualne. Nadal nie umiemy skorzystać z naszego społecznego przywileju jakim jest możliwość głosowania. Niewielu z nas wierzy w możliwość zmiany czegokolwiek jednym głosem. Ale czy naprawdę o to chodzi? Może po prostu lepiej iść i zagłosować by mieć czyste sumienie? Lub po prostu uwierzyć, że uda się coś zmienić. Bo jeśli nie, to ignorowaniem jednej urny wpędzimy się do drugiej.

funky
Poleć znajomemu
Imię i nazwisko nadawcy:
E-mail adresata:
Poleć
Link został wysłany
Newsletter
juliada mlodziez smiglo

Powered by mtCMS   •    Wszelkie prawa zastrzeżone   •    Projekt i wykonanie MTWeb