W połowie stycznia na ekranach kin pojawił się rewelacyjny dramat Wszystko, co kocham w reżyserii Jacka Borcucha. Akcja rozgrywa się w latach 80. na półwyspie Helskim, pod koniec PRL-u. Film został nagrodzony Złotym Klakierem na 34. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
Wiosną 1981 roku czterech licealistów zakłada punkrockowy zespół o nazwie WCK, czyli Wszystko, Co Kocham. Śpiewają o sprawach ważnych dla ówczesnej polskiej młodzieży: Solidarności i wolności. Młodzi buntownicy dopuszczają się też drobnych przestępstw, piją pod blokiem wino i podglądają atrakcyjną sąsiadkę. Lider grupy, Janek (Mateusz Kościukiewicz) jest synem oficera marynarki wojennej, zakochanym w dziewczynie, której ojciec sprzeciwia się ich związkowi. Gdy umiera bliska sercu Janka osoba, świat przewraca mu się do góry nogami. Pojawiają się też wątki erotyczne m.in. związek ucznia z nauczycielką.
Muzyka pozostawia dla mnie wiele do życzenia, bo ani za ostrymi brzmieniami, ani za klasyką nie przepadam. Zachwyciła mnie natomiast gra młodych, zdolnych, nieznanych dotąd aktorów. Miło też było zobaczyć znów na ekranie takie gwiazdy jak: Katarzyna Herman, Anna Radwan, Andrzej Chyra czy Marek Kalita.
Film zapadnie na pewno wielu z Was w pamięć. Wzruszył w końcu nawet dziennikarza Kubę Wojewódzkiego. Jest to jeden z niewielu godnych uwagi polskich obrazów filmowych. Młodzież dzięki niemu może nie tylko poznać historię Polski, ale też porównać życie nastolatków sprzed trzydziestu lat ze światem współczesnym. Starsze pokolenie też pewnie chętnie przypomni sobie swój czas dorastania, co może wywołać w Waszej rodzinie, tak jak to było w mojej, wspomnienia, tęsknotę i zachęcić do opowieści. Serdecznie polecam.
Aleksandra ChojnackaŚmigło