Beznadziejny film wszechczasów
   

Maczeta to film wyjątkowo zły. To film z drewnianymi dialogami, tandetnymi efektami specjalnymi, kiepsko zmontowany, z oklepaną, przewidywalną fabułą i niewiarygodnymi bohaterami. To film przepełniony kiczem i kalkami z innych produkcji.
A mi podobała się każda minuta z tego seansu.

Trochę histori...

Po pierwsze współczuję wszystkim, którzy poszli na Maczetę nie wiedząc w co się pakują, oczekując zwykłego hollywoodzkiego akcyjniaka sprzyjającego pożeraniu sporych ilości popcornu. Nie wyobrażam sobie oglądania go nie znając, choćby z trzeciej ręki, jego genezy jego powstania. A dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą, było tak: pewnego dnia Quentin Tarantino (myślę, że nie muszę przedstawiać) oraz Robert Rodriguez (reżyser m.in. Desperado i Sin City) – starzy, dobrzy koledzy, zafascynowani od zawsze produkcjami klasy B wpadli na szalony pomysł. Postanowili odtworzyć idee Grindhouse. Jest to nazwa która funkcjonowała niegdyś dla seansu dwóch filmów w cenie jednego. Były to filmy wyjątkowo źle radzące sobie w box office, zazwyczaj epatujące seksem, przemocą i innymi podobnymi atrakcjami. Miały jednak swych entuzjastów i, nie od dziś wiadomo, że należał do nich jeden z najważniejszych reżyserów naszych czasów, wraz ze swym kumplem.

Gdy w 2007 r. powstał projekt GRINDHOUSE

składały się nań zgodnie z zasadą dwa filmy. Pierwszy, nudny, przepełniony dialogami o niczym, a jednocześnie przykuwający do ekranu, Death Proof, opowiadający o psychopacie zabijającym młode kobiety przy użyciu swojego samochodu, wyreżyserował sam Tarantino. Za drugi, Planet Terror, tandetny i wyjątkowo obrzydliwy zombie-horror, który przy odpowiednim podejściu może się okazać niezłą zabawą, wziął się Rodriguez. Żeby było jeszcze ciekawiej, koledzy po fachu postanowili między seanse wprowadzić kilka fałszywych zwiastunów. I tak obok takich perełek, jak zapowiedź historii o kobietach-wilkołakach z SS, pojawił się zwiastun Maczety, opowieści o meksykańskim mścicielu z twarzą najpopularniejszego latynoskiego aktora wcielającego się w role morderców i gwałcicieli – Danny'ego Trejo. Nikt wtedy nie przypuszczał, że fałszywy zwiastun swą popularnością przerośnie niemalże właściwie filmy z projektu Grindhouse. I tak, przymuszany przez fanów i głównego aktora, Rodriguez podjął się realizacji Maczety. Przez jakiś czas traktowano to jak żart. Gdy jednak pojawił się pierwszy, oficjalny już zwiastun zawierający takie gwiazdy jak Robert De Niro, zapomniany już gwiazdor kina sztuk walk Steven Seagal, zapomniana (po przygodach narkotykowych) teen-idol Lindsay Lohan, Michelle Rodriguez oraz wiecznie seksowna Jessica Alba, było pewne – ten film wejdzie do kin.
I wejdzie z hukiem.

Trochę tandety, trochę kiczu...

Na Maczecie dostałem dokładnie to czego oczekiwałem, a nawet więcej. Więcej bo otoczka z problemami nielegalnych meksykańskich imigrantów w Teksasie, przez przypadek chyba wyszła scenarzyście bardzo wiarygodnie. Ale to nie po to poszedłem do kina. Maczeta to od początku do końca czysta zabawa, acz... nie dla każdego. Nie zrozumcie mnie jednak źle nie jest to niekończąca się krwawa jatka, do tego źle zrobiona. Film po prostu roi się od humoru – tu czarniejszego, tam mniej czarnego – nie ma jednak wątpliwości ani przez sekundę, że Rodruguez tym filmem postanowił zrobić sobie największe jaja w historii i po raz kolejny pokazał, że nie robi kina ani dla krytyki, ani dla pieniędzy. Nie wiem, czy tak było na każdym seansie, ale na moim sala ryczała (niemal dosłownie) ze śmiechu i się im nie dziwię, bo byłem jednym z nich. Pojawiały się oklaski i ciche komentarze, np. gdy pojawił się szeryf grany przez Dona Johnsona. Ludzie wiedzieli o co tu chodzi, co jest grane i strasznie mnie to cieszyło – muszę przyznać. Teksty, chociażby tytułowego Maczety (Machette don't text), postacie (ojczulek!), poszczególne sceny, klimat – niepowtarzalny. Nawet muzyka – po raz kolejny u Roberta, ostra, rockowa, gitarowa, podkreślająca jeszcze dosadniej pikantny klimat Teksasu, pięknych kobiet, niebezpiecznych przestępców i maczo... z maczetami.

...i sukces

Robert Rodriguez całkowicie oszukał mnie tym filmem. Sprawił, że na filmie po prostu złym bawiłem sięświetnie i wiem, że nie byłem jedyny. Pastisz kina klasy B, całkowity luz przy produckji podejście do tematu z jajem i niezważanie na opinię kogokolwiek nie zgadzającego się z jego wizją – to chyba magia tego filmu. Przeciwnicy ostro zjadą, fani będą krzyczeli o więcej. Ja, chętnie sięgne za jakiś czas po DVD.

Podstawowe Informacje

Maczeta
Machete
2010
USA

reżyseria: Robert Rodriguez, Ethan Maniquis

scenariusz: Robert Rodriguez. Álvaro Rodríguez

muzyka: John Debney, Carl Thiel

zdjęcia: Jimmy Lindsey

występują: Danny Trejo, Jessica Alba, Robert DeNiro, Michelle Rodriguez, Steven Seagal

Moja ocena

8/10

Dawid Raźny
Poleć znajomemu
Imię i nazwisko nadawcy:
E-mail adresata:
Poleć
Link został wysłany
Newsletter
juliada mlodziez smiglo

Powered by mtCMS   •    Wszelkie prawa zastrzeżone   •    Projekt i wykonanie MTWeb