Zrozumieć morderstwo
   

"Matka Teresa od kotów"  reż. Paweł Sala.

 

Zbrodnia zawsze będzie zbrodnią - potworną, odrażającą i niepojętą. "Matka Teresa od kotów" nie oczyszcza z win, nie usprawiedliwia, ale próbuje pojąć i zrozumieć tego, co niewytłumaczalne - morderstwa własnej matki...

Czynu tego dopuściło się dwóch młodzieńców: 12-letni Marcin i dziesięć lat od niego starszy brat - Artur. Film opatrzony jest etykietką 'inspirowane prawdziwą historią', ale na szczęście daleko mu do pseudokryminalnych, opartych na faktach, marnych telewizyjnych kryminalików niczym "W11". Cóż, klasy tych filmów nie da się porównać.

Paweł Sala poprowadził film metodą retrospekcji: od aresztowania chłopców, przez odnalezienie poćwiartowanego ciała, zniknięcie Teresy i tak aż do 12 miesięcy wstecz. W taki sposób na dzień dobry dostajemy to, co w chronologicznie zbudowanym filmie dostalibyśmy na finale. Moment kulminacyjny w pierwszych minutach filmu to spora innowacja i duże ryzyko. Wraz z cofaniem w czasie "Matka Teresa od kotów" traci napięcie i z kryminału zmienia się w film psychologiczny. Głęboko wnika w codzienność, zwalnia tempo i zaczyna trochę nudzić. Nie odbiega jednak na dłużej  od tematu przewodniego próbując jednak przedstawić aspekty i motywy zbrodni. Pomocna jest tu także kompozycja klamrowa - po rocznej podróży w czasie, reżyser wraca do momentu aresztowania i zamyka całość.

Precyzyjna kompozycja zupełnie nie idzie w parze z chaosem życia bohaterów. "Matka Teresa od kotów" prezentuje kalejdoskop postaci pozornie tworzących normalną rodzinę, w której nic nie zwiastuje przyszłej tragedii. Jednak pozory mylą.

Matka - Teresa to ofiara zbrodni i ofiara... własnego życia, to pracująca kobieta o słabym charakterze. Łatwo daje się zmanipulować silniejszemu psychicznie synowi Arturowi. Teresa nie radzi sobie z problemami wychowawczymi i nie ma żadnego wpływu na własne dzieci. Akceptuje i broni synów, nie potrafi zaś wyznaczyć granic i postawić na swoim. Jedyną radością jej życia są tytułowe koty, o które troszczy się bardziej niż o synów...

Ojciec to postać niepozorna. Wojskowy, który większość życia spędził na misjach kryje mroczną zagadkę przeszłości - molestowanie dzieci. Łączy się w nim agresja i powojenne zrezygnowanie wraz z depresją.

Najbardziej skomplikowanym i barwnym bohaterem jest Artur. Początkowo (a właściwie powinnam napisać - 'bliżej morderstwa' -ah, te zawiłości czasowe!) zdaje się być diabłem wcielonym, impulsywnym wariatem. W rzeczywistości Artur przeżył metamorfozę pod wpływem zainteresowania czarną magią (!), rodzinnych problemów i własnej frustracji. Wygadanie i pewność siebie sprawiają, że brat Marcin wpatruje się w niego jak w obrazek. Dla 'małego Artura' jest autorytetem, ojcem, powiernikiem, najbliższą osobą.

W tym filmie prawdziwe więzi uczuciowe łączą jedynie braci. I dlatego najwięcej dramatyzmu ma w sobie końcowa scena ich rozdzielenia (symboliczne dwa korytarze), które jest klęską ich siły tkwiącej we wspólnocie i świadomości posiadania kogoś obok siebie.

Warto zwrócić też uwagę na rolę seksualności w filmie. Sceny erotyczne Teresy z mężem są brzydkie, realistycznie odrażające. Natomiast jedyny kontakt cielesny między Teresą a Arturem przekracza granice matka-syn. Wniosek... coś tu nie gra.

Mocna strona filmu to niewątpliwie obsada. Aktorskie odkrycie młodego pokolenia - Mateusz Kościukiewicz świetnie spisuje się w skomplikowanej psychologicznie roli, zupełnie innej niż we "Wszystko co kocham", ale nie gorszej. Starsi doświadczeniem: Ewa Skibińska, Mariusz Bonaszewski czy Ewa Szykulska także reprezentują świetny poziom.

Klimat na wskroś współczesny zepsuły mi tylko ekscentrycznie sceny nagrań w studio prowadzonych przez przyjaciółkę Teresy: egzotycznego śpiewaka z Azji, skrzypaczek i wiejskich żałobnic. Miał być ciekawy kulturalny akcent, ale zupełnie do "Matki..." nie pasuje.

"Matka Teresa od kotów" ukazuje, że nic nie dzieje się bez przyczyny, a zło czai się wszędzie. Świat i ludzie są nieprzewidywalni i nie wszystko jest takie, na jakie wygląda.

"Koty to jedyne kochane stworzenia w tym filmie, bo smutna prawda jest taka, że... oprócz nich tej miłości nikt tutaj nie chce.

Katarzyna Płachta
Poleć znajomemu
Imię i nazwisko nadawcy:
E-mail adresata:
Poleć
Link został wysłany
Newsletter
juliada mlodziez smiglo

Powered by mtCMS   •    Wszelkie prawa zastrzeżone   •    Projekt i wykonanie MTWeb