Tyler Hawkins ma 22 lata, opuścił już rodzinny dom i mieszka z nieco ekscentrycznym kumplem. Prowadzi luźne życie, jest skorym do bójek buntownikiem, a jedyną kobietą, którą kocha, jest jego dziesięcioletnia siostra. Do czasu gdy w wyniku zakładu poznaje Ally Craig. Dziewczyna jest córką owdowiałego policjanta, faceta, który musi o kogoś dbać, żeby jego życie miało sens.
Chociaż z początku Tyler nie podejrzewał, że ich znajomość przerodzi się w coś więcej, Ally staje się dla niego bardzo ważna. Pierwszy raz od wielu lat jego myśli zajmuje coś innego niż rodzinny konflikt.
Widmo przeszłości.
Obie rodziny mają swoją trudną przeszłość, która doprowadziła do rozłamów. Ojciec Tylera jest wpływowym biznesmanem, który niejednokrotnie wyciąga syna z kłopotów, a całej rodzinie zapewnia byt materialny. Ma jednak wielką wadę- zaniedbuje więzi rodzinne uważając, że jego praca przynosi wszystkim wystarczający powód do zadowolenia. Tymczasem jego córka sądzi, że ojciec jej nie lubi, a syn buntuje się przeciwko tym zaniedbaniom i nie chce mieć z ojcem nic wspólnego. Jedyne o co walczy to dobro siostry. Momentem całkowitego rozłamu rodziny było samobójstwo najstarszego syna, od którego w momencie akcji filmu, mija około 6 lat.
Jeśli zaś chodzi o Ally, to jej życie na zawsze zmienił jeden moment. Dziesięć lat temu na jej oczach zamordowano jej matkę. Od tego czasu mieszka sama z ojcem, który ją kocha, ale nie jest w stanie całkiem zrozumieć. Nic więc dziwnego, że młodzi poznając się w, bądź co bądź specyficzny sposób, szybko zbliżają się do siebie. Razem podejmują wiele działań, które są w stanie zmienić życie zarówno ich samych, jak i ich rodzin. Wszystko w myśl motta filmu: "Cokolwiek w życiu robisz nie ma większego znaczenia, ale ważne jest żeby to zrobić, bo nikt inny nie zrobi tego za Ciebie..."
Jeśli chodzi o fabułę dramatu, zastrzeżeń mieć nie mogę. Film jest przemyślany i ciekawie zrobiony. Znajduje się w nim wiele momentów, które pozwalają nam na refleksję, a zakończenie niesamowicie zaskakuje. Cała historia wywołuje wiele emocji.
Polscy nie- tłumacze.
Wielkie zastrzeżenia mam za to do polskiego tłumaczenia tytułu. Naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć, czym motywowane było przetłumaczenie „Remember me" jako „Twój na zawsze". Chyba tylko w celu przyciągnięcia do kin naiwnych nastolatek poszukujących kolejnej banalnej historyjki. A film zdecydowanie banalny nie jest. Polska wersja tytułu naprowadza mnie wyłącznie na skojarzenia dotyczące relacji damsko- męskiej. „Pamiętaj o mnie" miałoby zdecydowanie głębszy sens, gdyż cały film opowiada o pamiętaniu, przywiązaniu i zmianach jakie inni ludzie i pojedyncze wydarzenia na zawsze wprowadzają w naszym życiu. Bo przecież: "Odciski naszych palców na życiu innych nie znikają..."
Słyszałam zarzuty, zwykle od osób, które filmu nie widziały, że wypłynął on na fali popularności Pattinsona. Owszem, nie wykluczam, że wielu widzów właśnie dla głównego bohatera wybrało się do kina. Jednak nie sądzę, że umniejsza to w jakiś sposób jego wartość, ponadto Pattinson całkiem nieźle poradził sobie w ambitniejszej niż „Zmierzch" produkcji. Film zdecydowanie wart jest polecenia.
Moja ocena: 9/10.
Monika PtasznikŚmigło