Na "127 godzin" iść nie chciałem. Dokładnie znałem przebieg akcji, wiedziałem jak się wszystko skończy. Godzinny monolog bohatera o sensie życia, o własnej sytuacji, o rodzinie i przyjaciołach zupełnie mnie nie interesował. Nic nie mogło mnie zaskoczyć. Rzadko tak bardzo się mylę...
Nie jest łatwo zrobić film jednego aktora. W teatrze istnieje przeświadczenie (prawdopodobnie bardzo trafne), iż monodram jest najtrudniejszą sztuką sceniczną. Jest się samemu na scenie, samemu się nią operuje i samemu się ją kształtuje dla potrzeb widza. To od tego jednego aktora zależy, czy widza "złapie się za mordę" i będzie się go trzymać za nią już do końca. James Franco też był sam. Jego rekwizyty ograniczały się do kamery, paru gadżetów wspinaczkowych i chińskiego scyzoryka, a do tego grał jedną ręką. I potrafił nie tylko złapać widza, ale zmusił go do postawienia samego siebie w roli uwięzionego w szczelinie skalnej.
Raczej trudno jest sobie odpowiedzieć co byśmy zrobili, gdyby akurat kamień przygniótł nam rękę w jakimś odludnym wąwozie. Pokuszę się o stwierdzenie, że jest to tak abstrakcyjna myśl, iż prawdopodobnie nikt nie zaprzątałby sobie tym głowy. A jednak, po "127 godzinach" nie mam wątpliwości, że człowiek ani o cal nie odstąpił by od toku myślowego Arona. "A co by było, gdybym ... Czy to prawda Aronie, że zginiesz za około dwa dni? Prawda. A czy powiedziałeś komuś o tym gdzie jedziesz? Nie. Uuups. Ups.".
W "127 godzin" nie znajdziemy ani scen przegadanych, ani zbędnych, życiowych monologów. Akcja, oparta najpierw na własnych myślach bohatera, później na jego głodowych halucynacjach, trzyma cały czas widza w niepewności i ciekawości każdego następnego ruchu, a widmo amatorskiej autopsji, choć ciąży od początku, nie jest bardzo rażące. Dzięki wspaniałemu montażowi i naprawdę dobrej muzyce AR Rachmana możemy się wczuć w każde doznanie bohatera, razem z nim przeżyć załamanie, wolę walki, jak również strach, a nawet poczuć łamane kości!
Danny Boyle po raz kolejny wykazał się niezwykłym kunsztem reżyserskim. I mimo iż stworzył na pozór mocno rozrywkową produkcję, stawiając samego siebie w roli walczącego o życie Arona przekonamy się, że efekty jego pracy mogą nas bardzo pozytywnie zaskoczyć.
Mój Kraków
Młodzi w akcji
Kultura
Hobby
Felietony
Podróże
Liga Samorządów
Poleć znajomemu
Imię i nazwisko nadawcy: | |
E-mail adresata: | |
Poleć |
Link został wysłany
Zobacz inne artykuły z tego działu
Młody Kraków Program "Młody Kraków" Obszary działań Metody pracy LIGA SAMORZĄDÓW Regulamin 2016/17 Punktacja Ligi Samorządów Młodzi w Akcji Poradnik Młody Kraków Rozwijasz się Zarabiasz na siebie Jesteś na swoim Jesteś obywatelem W wolnym czasie Potrzebujesz pomocy Pomóż nie żebrać JULIADA Komunikaty Galerie zdjęć 2016 Filmy 2016 Galerie zdjęć 2015 Filmy 2015 Galeria zdjęć 2014 Filmy 2014 Streetball Breakdance Ścianka wspinaczkowa Galerie zdjęć 2013 Galerie zdjęć 2012 Piłka Nożna M. Gillert Piłka Ręczna P. Krzepina Piłka Ręczna M. Gillert Siatkówka M. Gillert Streetball M. Gillert Streetball P.Krzepina Futsal M.Gillert Camp Marcina Gortata- M.Gillert Filmy 2012 Piłka ręczna Badminton Gortat Camp Streetball Galerie zdjęć 2010 Piłka ręczna Tenis stołowy Siatkówka Koszykówka Pływanie Badminton Futsal Piłka nożna - finały Streetball Wizyta Marcina Gortata w Com Com Zone Galerie MPPPM Próba bilansu Kalendarium Wydarzeń 2009 2008 2007 2006 2005 2004 2003 2002 2001 1999 - 2000 Partnerzy Serwisu Siemacha Szkolny wolontariat KDO ds. Młodzieży Informacja Publiczna Konsultacje Forum
Newsletter
Wybierz interesujące Cię tematy: