![](images/articles/image_902.jpg)
Leopold Socha był zwykłym kanalarzem. No, może nie tak zwykłym, jak można by zakładać - miał na swoim koncie dużą ilość wykroczeń i przestępstw, od kradzieży do paserstwa. Gdy podczas kolejnego obchodu kanałów spotyka grupę Żydów uciekających z getta, nie ma wątpliwości co zrobić - ściągać tyle pieniędzy, ile tylko "chytre żydowiny" będą miały przy sobie. Lecz z upływem kolejnych dni i kolejnych wypłat, Socha zauważa jak bardzo stał się zależny od grupki Żydów, i że profity pieniężne to nie jedyna rzecz, jaką cwany kanalarz może z tego spotkania wyciągnąć...
Poldek to bohater niezwykły. Zmienia się, lecz nie przechodzi przemiany. Odkrywa się na nowo, lecz pozostaje taki sam. N ewoluuje wraz z akcją, nie zmienia swych poglądów. On zgrabnie, poprzez szczegóły, przestawia swój punkt widzenia, wykręca nastawienie, lawiruje między jedną postawą i drugą. Ale wciąż jest to ten sam bohater, od pierwszej sceny do ostatniej. To w małych gestach i czynach tkwi jego odmiana. To w słowach i mimice leży jego przeobrażenie. A tym, co robi, zadziwia - w jednej ze scen bez cienia współczucia wydziera Żydowi sakiewkę z ostatnimi pieniędzmi, by zaraz pójść do sklepu i kupić wszystkim czyste ubrania oraz trochę jedzenia.
Agnieszka Holland już na początku wrzuca widza w mocną, głęboką mgłę i pcha go do przodu, coraz dalej w kanały, mokre i zatęchłe od ścieków i rozkładających się ciał. Pomimo pozornej nostalgii i monotonii obrazów, nie ma czasu na przemyślenia - akcja idzie do przodu, to za Poldkiem, to za grupką Żydów. I nawet, gdy zatrzymujemy się w zamkniętej, odizolowanej kwaterze, zastój jest tylko pozorny - parę metrów nad głowami bohaterów wciąż trwa nagonka. A jednak jest w tym wszystkim coś, co nie pozwala spokojnie ustać w miejscu.
"W ciemności" to film jednego bohatera - Poldka, i jednego aktora - Roberta Więckiewicza. To on jest najbardziej wyrazistą postacią, to on jako jedyny wzbudza aprobatę i to on przemawia do widza. Mogłoby się nawet wydawać, że to nie Żydzi szukają wolności, ale sam Leopold Socha szuka zrozumienia pośród zła. To on wszakże jest spoiwem między światłem a ciemnością i to on może oddziaływać na obu scenach. I wreszcie - to on zdobywa upragnioną wolność, wolność, którą zdobył "swoimi Żydami". To nie w miejscu Żydów, stajemy załamując ręce - na nich patrzymy ze współczuciem, ale jest to zdystansowane i dalekie od nas uczucie. Leopold Socha stoi obok i mówi do nas. To z nim chcemy się utożsamić, to jego czyny wspieramy cichym szeptem z sali kinowej. A jednak jest w tej kreacji niezwykły indywidualizm, z którym ciężko porównać jakąkolwiek inną postawę.
Leopold Socha zginął w 1945 roku pod kołami ciężarówki. Uratował swoją córkę od wypadku. Na jego pogrzebie ktoś powiedział, że to "kara boska za pomaganie Żydom".
Jakbyśmy potrzebowali Boga do krzywdzenia innych.