Anioł z podziemi
   

Leopold Socha był zwykłym kanalarzem. No, może nie tak zwykłym, jak można by zakładać - miał na swoim koncie dużą ilość wykroczeń i przestępstw, od kradzieży do paserstwa. Gdy podczas kolejnego obchodu kanałów spotyka grupę Żydów uciekających z getta, nie ma wątpliwości co zrobić - ściągać tyle pieniędzy, ile tylko "chytre żydowiny" będą miały przy sobie. Lecz z upływem kolejnych dni i kolejnych wypłat, Socha zauważa jak bardzo stał się zależny od grupki Żydów, i że profity pieniężne to nie jedyna rzecz, jaką cwany kanalarz może z tego spotkania wyciągnąć...

Poldek to bohater niezwykły. Zmienia się, lecz nie przechodzi przemiany. Odkrywa się na nowo, lecz pozostaje taki sam. N ewoluuje wraz z akcją, nie zmienia swych poglądów. On zgrabnie, poprzez szczegóły, przestawia swój punkt widzenia, wykręca nastawienie, lawiruje między jedną postawą i drugą. Ale wciąż jest to ten sam bohater, od pierwszej sceny do ostatniej. To w małych gestach i czynach tkwi jego odmiana. To w słowach i mimice leży jego przeobrażenie. A tym, co robi, zadziwia - w jednej ze scen bez cienia współczucia wydziera Żydowi sakiewkę z ostatnimi pieniędzmi, by zaraz pójść do sklepu i kupić wszystkim czyste ubrania oraz trochę jedzenia.

Agnieszka Holland już na początku wrzuca widza w mocną, głęboką mgłę i pcha go do przodu, coraz dalej w kanały, mokre i zatęchłe od ścieków i rozkładających się ciał. Pomimo pozornej nostalgii i monotonii obrazów, nie ma czasu na przemyślenia - akcja idzie do przodu, to za Poldkiem, to za grupką Żydów. I nawet, gdy zatrzymujemy się w zamkniętej, odizolowanej kwaterze, zastój jest tylko pozorny - parę metrów nad głowami bohaterów wciąż trwa nagonka. A jednak jest w tym wszystkim coś, co nie pozwala spokojnie ustać w miejscu.

"W ciemności" to film jednego bohatera - Poldka, i jednego aktora - Roberta Więckiewicza. To on jest najbardziej wyrazistą postacią, to on jako jedyny wzbudza aprobatę i to on przemawia do widza. Mogłoby się nawet wydawać, że to nie Żydzi szukają wolności, ale sam Leopold Socha szuka zrozumienia pośród zła. To on wszakże jest spoiwem między światłem a ciemnością i to on może oddziaływać na obu scenach. I wreszcie - to on zdobywa upragnioną wolność, wolność, którą zdobył "swoimi Żydami". To nie w miejscu Żydów, stajemy załamując ręce - na nich patrzymy ze współczuciem, ale jest to zdystansowane i dalekie od nas uczucie. Leopold Socha stoi obok i mówi do nas. To z nim chcemy się utożsamić, to jego czyny wspieramy cichym szeptem z sali kinowej. A jednak jest w tej kreacji niezwykły indywidualizm, z którym ciężko porównać jakąkolwiek inną postawę.

Leopold Socha zginął w 1945 roku pod kołami ciężarówki. Uratował swoją córkę od wypadku. Na jego pogrzebie ktoś powiedział, że to "kara boska za pomaganie Żydom".

Jakbyśmy potrzebowali Boga do krzywdzenia innych.

funky
Poleć znajomemu
Imię i nazwisko nadawcy:
E-mail adresata:
Poleć
Link został wysłany
Newsletter
juliada mlodziez smiglo

Powered by mtCMS   •    Wszelkie prawa zastrzeżone   •    Projekt i wykonanie MTWeb