Nieme zło
   

Pusty korytarz w świetle szpitalnych jarzeniówek. Cichy jęk pacjentów. Powolny upadek poduszki na ziemię. I ona - introwertyczka w pielęgniarskim kitlu. Powoli, bez pośpiechu, przechadza się między salami, pomagając innym. Bez słowa pomaga staruszkowi przewrócić się z boku na bok. Bez uśmiechu rozczesuje starszej kobiecie włosy. Po ośmiu godzinach pracy wraca do pustego, nieumeblowanego mieszkania, siada na materacu. I patrzy. Bez słowa. Bez uśmiechu.

"Code Blue" to historia Marian. Z pozoru jest to dobra, uczynna kobieta, na co dzień samotna. Lecz gdy poznajemy ją coraz bardziej, z biegiem akcji zagłębiamy się w jej życie, zaczynamy zauważać odrealnienie jej egzystencji. Zabiera nas ona w psychodeliczną podróż od pustego korytarza do pustego mieszkania. Sterylne, białe ściany i czyste, wypastowane podłogi to środowisko, które przewija się przez cały film. Stylizacja ujęć na obserwację wprowadza nie tylko uczucie odizolowania się od akcji, ale również niemożność wpłynięcia na nią. Wobec odrealnienia bohaterów i ich zachowań czujemy strach, a każdy kolejny ruch Marian jest coraz bardziej niepewny.

Czym bardziej zagłębić się w "Code Blue", tym wpada się w większe zakłopotanie. Ten film nie jest rzeczywisty. Oscyluje poza granicami, dopuszczalnego przez nas do świadomości, świata. Kreacja bohaterów również nie pomaga w odbiorze. Główna bohaterka w trakcie filmu nie wypowiada żadnego znaczącego słowa - scenariusz został okrojony do granic możliwości. "Dzień dobry!", "Jak się pani czuje?", "Dobranoc.". Ciekawym elementem jest specyficzne prowadzenie akcji. Powolne, monotonne przejazdy kamery i bardzo obiektywne ujęcia sprawiają, że zamiast klasycznego utożsamiania się z bohaterem, czujemy się jak w laboratorium, oglądając eksperyment naukowy. W "Code Blue" nie ma żadnych komentarzy i kierunkowania opinii - jest czysty, sterylny temat podany do interpretacji widza.

"Code Blue" to kolejne, bardzo odważne dzieło Urszuli Antoniak.Niestety jako film nie prezentuje nic ciekawego. Brak tu dobrej fabuły, a scenariusz jest mocno okrojony. Statyczne, powolne ujęcia oraz minimalistyczne podejście do zdjęć są dobrym elementem, lecz na dłuższą metę wszystko to staje się po prostu nudne. Film trwa tylko 90 minut, lecz bardzo ciężko w to uwierzyć podczas oglądania. Obraz Urszuli Antoniak sprawdza się bardziej jako eksperyment psychologiczny. Widz jest atakowany przez wydarzenia i nierealne zachowania, lecz nie ma żadnego punktu odniesienia, żadnego komentarza czy wsparcia - wszystko to jest serwowane na poziomie stoickiego spokoju. Wszystkie zdarzenia są oczywiście prawdopodobne, lecz bardzo dalekie od znanego kanonu ludzkich zachowań. A jeśli badanym nie jest bohater, lecz widz?

funky
Poleć znajomemu
Imię i nazwisko nadawcy:
E-mail adresata:
Poleć
Link został wysłany
Newsletter
juliada mlodziez smiglo

Powered by mtCMS   •    Wszelkie prawa zastrzeżone   •    Projekt i wykonanie MTWeb