Gdy Bóg nie patrzy...
   

Jest to film symboliczny, pozornie prosty, ale czy tak zupełnie łatwy? Jego komplikacja polega na swoistej prowokacji kulturowej, innym sposobie patrzenia na świat ludzi z drugiej części globu.

Jego akcja rozgrywa się w oddalonej od cywilizacji, otoczonej stepami peruwiańskiej wiosce - Mananaycuna. Dla jej mieszkańców zbliża się Święty Czas. Wierzą oni bowiem, że w czaskie kiedy Jezus spoczywa w grobie, jest ślepy na to, co dzieje się na Ziemi. Nie istnieją więc złe uczynki, a grzeszyć można do woli, gdyż "On już nas nie widzi". Obchody połączone są z tradycyjnymi wyborami najpiękniejszej dziewicy w wiosce, która to odegra rolę Maryi, składającej ciało syna w grobie. Zwyciężczynią tych dość abstrakcyjnych wyborów miss jest tytułowa Madeinusa. Dodatkowym zaszczytem i wyróżnieniem ma być dla niej pożegnanie się z dziewictwem, którego to sprawcą ma być podstarzały sołtys wioski i zarazem... jej własny ojciec.

Latynoska etyka

Głównym wymiarem tego filmu jest właśnie problem moralny. Człowiek szuka usprawiedliwienia swoich uczynków i pragnie uciech cielesnych. To zwyczajne, ludzkie zafascynowanie złem. Trzy dni rozpusty, pijaństwa i bijatyk dla mieszkańców wioski jest długo wyczekiwanym momentem emocjonalnego i fizycznego wyżycia się. Nawet Madeinusa z niecierpliwością oczekuje, aż ojciec pozbawi ją dziewictwa. Pojawia się pytanie, czy ludzie zachowują moralność tylko z powodu ograniczeń wiary i strachu przed Bogiem? Czy z potrzeby serca nie wynika już czystość i wierność?

... a uropejska ciekawość

Drugim problemem jest zderzenie kulturowe. Niezaznajomionego z tradycją człowieka obrazuje przybysz z Limy, biały gringo - Salvador. Jest osobą nie na miejscu i nie w czasie. Wprost bije od niego inność. Jest podobny do każdego wędrowca. Nie odstrasza go niezadowolenie tubylców z jego obecności, na miejscu nie utrzymują go nawet drzwi z kłódką. Trapi go ciekawość, pcha się tam, gdzie go nie chcą. Nie rozumie świata, do którego trafił, ale próbuje wycisnąć z zaistniałej sytuacji jak najwięcej. Któż nie chciałby trafić do miejsca bez Boga?

To kulturowe niedopasowanie, niezrozumienie gringo dla lokalnej tradycji, a jednocześnie prowokacyjny charakter filmu najlepiej obrazuje scena seksu Salvadora z Madeinusą. Dziewczyna ubrana w strój Maryi sama pcha się przybyszowi do łóżka (a trafniej byłoby powiedzieć - na ścianę). Dla niej to Święty Czas, tradycja, możliwość spełnienia ukrywanych pragnień; dla niego zabawa, dobra okazja. Za swoją ciekawość i odmienność przyjdzie zresztą gringo sporo zapłacić, gdy zostanie oskarżony o zabójstwo...

To moźe skończyć się żle

Salvador popada w prawdziwe tarapaty, ale problemy codzienności męczą wszystkich mieszkańców. Peruwiańska wioska jest brudna, do włosów wchodzą wszy i codziennie trzeba zbierać zdechłe szczury z podwórka. Życie jest niesprawiedliwe, a interes jednostki brutalnie podporządkowuje się interesowi całej wioski (mam tu na myśli sugestywną scenę odebrania wieśniaczce świniaka na potrzeby obchodów świąt). Żyjąc na końcu świata marzenia są trudne do zrealizowania: do wioski nie dowożą czerwonych butów ze stolicy, a pragnienie ucieczki, z którego Madeinusa zwierza się siostrze, owocuje jedynie zazdrością i zawiścią tej drugiej.

Święty Czas to dla Madeinusy też okres autonomicznych decyzji. Czy w trudnym świecie, w którym się wychowała i w świetle wydarzeń ostatniego czasu może podjąć je bez wpływów szaleństwa?

 

"Madeinusa" reż. Claudia Llosa

Katarzyna Płachta
Poleć znajomemu
Imię i nazwisko nadawcy:
E-mail adresata:
Poleć
Link został wysłany
Newsletter
juliada mlodziez smiglo

Powered by mtCMS   •    Wszelkie prawa zastrzeżone   •    Projekt i wykonanie MTWeb