Irlandzki Rocky?
   

Bez dystrybutora

Tytułem wstępu warto zaznaczyć, że Strength and Honour to film, na który natrafiłem zupełnie przypadkiem, bo gdyby nie fakt, że znajoma rodziny pracowała na jego planie jako scenograf, pewnie nigdy bym o nim nie usłyszał. To kino autorskie, bo zarówno napisał, wyreżyserował jak i wyprodukował je debiutant – Mark Mahon. Nie było ono bowiem zbyt u nas popularne – ba, nawet nie znalazło wciąż polskiego dystrybutora. Film ten od początku do końca nie jest hollywoodzki i nic dziwnego. Został nakręcony, co ciekawe, dokładnie tam gdzie dzieje się akcja- w Cork w Irlandii. I mimo, że blockbusterem się nie stał, został wybrany na wiele prestiżowych festiwali z całego świata, z większości z nich wracając z niejedną nagrodą.

Bez patosu

Strength and Honour to historia boksera (Michaela Madsena), który nieumyślnie powoduje śmierć krewnego podczas sparringu. Niedługo potem jego żona umiera na rzadką przypadłość sercową, a on dowiaduje się, że jego synowi grozi to samo. Mimo danej żonie przysięgi, że nigdy więcej nie zada ciosu, wkrótce uświadamia sobie, że uczestnictwo w turnieju jest jedyną szansą na zdobycie pieniędzy potrzebnych na operacje jego syna. Nie będzie to jednak tak łatwe, jak mógł przewidywać. Fabuła, po streszczeniu, sprawia wrażenie zlepka różnych hollywoodzkich produkcji, nie jest to jednak do końca prawdziwy obraz tego filmu. Jest to historia prosta, ale realna. Scenariusz pozbawiony jest pseudo-głębokich dyskusji, tanich chwytów emocjonalnych, a oparty jest raczej na codziennych rozmowach, niekiedy aż rażąco banalnych.

 

Pomimo tego, iż zarówno Michael Madsen, jak i Vinnie Jones (z urodzenia Anglik, a także były członek walijskiej reprezentacji w piłce nożnej) nigdy od produkcji hollywoodzkich nie stronili i są bardzo dobrze od tej strony znani, w brytyjskich klimatach sprawdzają się naprawdę dobrze. Na dodatek dostajemy już weterana kina – Richarda Chamberlaina. Niemal wszyscy w filmie mówią z ostrym, irlandzkim akcentem, a przedstawiony świat i realia Travellersów sa uderzająco wiarygodne. Nie ma tu miejsca na amerykańskich bohaterów, sprawdzone archetypy i kalki postaci – każdy jest inny, każdy jest oryginalny i można wręcz nabrać przesadnego wrażenia, że aktorzy wcale nie grają, a... są sobą. Jeśli już o aktorach mowa, to Michael Madsen odwalił kawał dobrej roboty i mimo charakterystycznej dla siebie oszczędności w mimice, pokazał wszystkie potrzebne uczucia w swej roli. Vinnie Jones za to zupełnie odwrotnie, bo z początku jego postać wydaje się wręcz przerysowanie stuknięta, po pewnym czasie jednak, jesteśmy w stanie uwierzyć, że taka, w zamyśle scenarzysty, miała właśnie być ta postać. Najbardziej jednak rzucają się w oczy (i uszy) muzyka oraz zdjęcia, które idealnie oddają klimat Irlandii wzmacniając jeszcze bardziej spore i bez tego walory obrazu.

* * *

Pomimo iż "Strength and Honour" nie jest niczym więcej niż prostą opowieścią, której zakończenie możemy łatwo przewidzieć, jako film jest powiewem świeżości, bo wystarczy wyobrazić sobie jak za identyczny pomysł wzięliby się Amerykanie, żeby docenić co ten obraz sobą prezentuje. Debiutancka i autorska produkcja Marka Mahona to film napisany prosto, a jednocześnie sfilmowany na najwyższym poziomie. To obraz, który jest przyjemną odskocznią od hollywoodzkich blockbusterów, pozostając filmem niezłym zarówno jako obraz sportowo-bokserski, jak i jako inspirująca historia oddanego ojca. Tyle, że z trochę innego, mniej nam znanego, punktu widzenia.

 

Podstawowe Informacje

Strength and Honour
[Siła i Honor]
2007
Irlandia

reżyseria: Mark Mahon

scenariusz: Mark Mahon

muzyka: Ilan Eskheri

zdjęcia: Alan Almond

występują: Michael Madsen, Vinnie Jones, Richard Chamberlain

 

Moja ocena

6/10

Dawid Raźny
Poleć znajomemu
Imię i nazwisko nadawcy:
E-mail adresata:
Poleć
Link został wysłany
Newsletter
juliada mlodziez smiglo

Powered by mtCMS   •    Wszelkie prawa zastrzeżone   •    Projekt i wykonanie MTWeb